„Widocznie tak miało być” – 66

Sergiusz zadzwonił do matki z informacją, że niedługo przyjedzie i podał przybliżony termin. Oznajmił potem, że jeszcze na krótko będzie musiał kilkakrotnie polecieć do Szwajcarii, ale to dosłownie na chwilę. Pani Mela postanowiła powiedzieć Monisi o siostrzyczce, ale wiązało się to z niedopuszczeniem do jej kontaktu z ojcem. Przynajmniej tak długo jak się da, żeby nie uczyć dziecka kłamać – to raz. A dwa – żeby się dziewczynka nie wygadała, bo same kłopoty z tego by tylko były. Ponieważ czas powrotu syna nie był już zbyt odległy, pomyślała, że jakoś tego dopilnuje.

Monika najpierw nie uwierzyła w radosną wiadomość, nawet się chciała obrazić oskarżając wszystkich wokół o strojenie sobie z niej żartów. Jednak kiedy w końcu przekonała się, że sprawa jest poważna i nikt z nikogo nie żartuje, prawie oszalała z radości.

– Ciociu, naprawdę będzie moją prawdziwą siostrzyczką? Będę mogła do niej przychodzić? I wychodzić na spacery? I bawić się z nią? I uczyć różnych rzeczy? I…

– Oczywiście, że będziesz mogła. Myślę, że mi wszystkie trzy pomożecie przy malutkiej.

– To my już wszystkie będziemy siostrami, tak? Inka i Linka też, tak?

– Wychodzi na to, że skoro ty będziesz siostrą malutkiej i one będą siostrami malutkiej, to wszystkie razem  też możecie się uważać za siostry – tłumaczyła rozweselona Aldona.

– To może jeszcze mnie adoptujesz na siostrę – zaśmiała się Dorota, która była przez bratanicę zmuszana do ciągłych odwiedzin Mimi, Tiny i Stokrotek.

– Moją czy ich? Na ich siostrę jesteś trochę za stara…

– Stara nie stara, ale wykończona na pewno. Mogłoby się już to wszystko jakoś wreszcie poukładać, żebym trochę mogła odetchnąć. Dla Moniki cały świat się skończył, istniejesz tylko ty i jej trzy siostry. Koniec świata, ja już padam.

– Nie padaj, tylko usiądź jak człowiek zamiast kucać w przedpokoju. Szybciej przez to nie wyjdziesz.

– Ale ja nie mam siły się podnieść

– Wybacz, dźwigać cię nie będę, sama sobie musisz poradzić

– O, jaka małpa, nie mogłabyś się trochę nade mną poużalać?

– A niby czemu?

– A temu, że ja nie mam ani jednej dziewczynki, a ty już właściwie cztery.

– Jakby tak spojrzeć dokładniej, to Biedroneczkę mamy na spółkę i z malutką też tak będzie – roześmiała się Aldona. – A jeśli ci mało, postaraj się o własną.

– O nie, dziękuję ci bardzo za takie dobre rady. Wystarczy moich trzech łobuziaków.

– Jakbym Tereskę słyszała.

– Też jej proponowałaś powiększenie rodziny?

– Bo jęczała tak samo jak ty, ale nie wyraziła chęci pójścia w moje ślady.

Ponieważ czas płynął nieubłaganie jak to ma we zwyczaju, termin rozwiązania też się zbliżał. Przyjaciółki często wpadały do przyszłej mamy sprawdzić jak się czuje, przynosząc przy okazji różne drobiazgi składające się w sumie na bogatą wyprawkę dla maleństwa. Czasem wizyty się zazębiały i robiła się zbiórka, na którą wołane były pozostałe sąsiadki.

– Filip zgubił klucz od skrzynki – westchnęła Magda. – Całe szczęście, że klucz Steni pasuje, więc dało się otworzyć. A  tam… rachunki.

– Jak wygramy dużo pieniędzy to zrobimy kratę, taką jak u ciotki Doroty – podpowiedział Filip. – I nie damy klucza dozorczyni, to nam nie będzie przynosiła rachunków.

– O w mordę kopany, ale ma pomysł – z podziwem spojrzał Jędrek.

– Pomysły to ty masz, mój syneczku kochany – powiedziała Dorota. – Wiecie co wymyślił? Że przywiąże latarkę, wyrzuci przez okno i będzie mierzyć czas, żeby zbadać prędkość światła!

– Zawsze mówię, że dzieciaki są genialne – szepnęła Teresa.

– Czemu szepczesz? – zdziwiła się Aldona.

– Żeby nie słyszały, bo im się w głowach przewróci.

– Mamo, mól! – rozległ się krzyk Linki. – Mól leci, schowa się w szafie i pogryzie nowe bluzki!

– To go łapcie. Mało was w tym pokoju? Jednego mola nie możecie upolować?

– Ale to jest mól o zwiększonej odporności – krzyknął Bartuś. – Tłukę i tłukę, a on dalej lata zamiast się rozpłaszczyć.

– Dobra, wyleciał przez okno – uspokoił Maciek towarzystwo. – Siadajcie, bo nie będziecie grać dalej.

– W związku z molem przypomniał mi się ślimak – zaczęła Dorota.

– Ten Ślimak  z „Placówki”? – zainteresowała się Teresa.

– Nie, taki co pełza

– Aha. Ale co ty masz do takiego ślimaka? – zdumiała się Magda.

– Jędrek miał do szkoły narysować ślimaka i opisać. Wiecie, że ślimak ma nogę i płaszcz? Wcale nie pamiętam o płaszczu.

– Ciotka, bo za twoich czasów środowisko nie było takie zanieczyszczone i nie musiał się zasłaniać płaszczem – krzyknął Kuba z pokoiku.

cdn.

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Powieści, Widocznie tak miało być. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na „Widocznie tak miało być” – 66

  1. Urszula97 pisze:

    No jest kolejna część, ciekawe jak Sergiusz zareaguje? Czekamy dalej.Pozdrawiam.

  2. jotka pisze:

    Ślimak w płaszczu z powodu zanieczyszczenia? genialne!
    Mole są wszędzie, ciężko z nimi walczyć!

  3. Krystyna 78 pisze:

    O kolejna część. Fabuła wciąga. Czekam na dalszy ciąg.

  4. Mysza w sieci pisze:

    Prędkość światła mnie rozśmieszyła! :))) Czekam na rozwiązanie i maleństwo no i na reakcję Sergiusza. Już czuję że będzie wzruszająco. Buziaki!

Skomentuj anka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *