Pan Józef stworzył ostateczny projekt domu zaakceptowany bez zastrzeżeń, za to z głośnymi okrzykami zachwytu. Na tym chwilowo temat się zakończył, ponieważ nikt nie wiedział jak potoczy się sprawa fatalnego kredytu mimo pobytu Sergiusza w Szwajcarii. Lepiej było odkładać każdy grosz i być w pogotowiu czekając na to, co przyszłość przyniesie, czyli do samego finału. Niemniej jednak wyobrażanie sobie końcowego rezultatu nic nie kosztowało i Dorota snuła plany, urządzała pokoje, co chwilę zmieniała preferencje kolorystyczne, meble, styl i kiedy już w wyobraźni zdawało się, że wszystko jest gotowe, zaczynała od początku. Sprawiało jej to wielką przyjemność.
Czasem wpadała do Tereski, gdy udało się jej znaleźć wolną chwilę, najczęściej wykorzystując do tego psi spacer. Kiedyś trafiła na spotkanie starszych panów, czyli pana Józefa, Kazia i Dziadka, którzy będąc w wyśmienitych humorach, powitali ją serdecznie jak zwykle.
– Witaj dziewczyno – wstał Dziadek z krzesła. – Usiądziesz z nami na chwilę?
– Z wielką przyjemnością, lecz najpierw muszę załatwić to, po co przyszłam, bo zapomnę – zaśmiała się.
– A wiesz dziewczyno co to jest 68 zębów i 2 jaja? – zapytał Kazio.
– Nie, nie wiem.
– Krokodyl – odpowiedział z chytrym uśmieszkiem. – A dwa zęby i 68 jaj?
– Pojęcia nie mam.
– Zebranie kombatantów – oświadczył tryumfalnie.
– Kaziu, wstydziłbyś się – Helenka z niesmakiem spojrzała na męża.
– Taj co ty chcesz ode mnie, Helenko? Prawdę mówię.
– Helenko, co ty chcesz od niego? Prawdę mówi – zgodził się pan Józef z przyjacielem.
– Powariowali. Zimnej wody się napijcie, dobrze wam zrobi – postawiła dzbanek na stole.
– Coś ty, Helenko – spojrzał Dziadek zdegustowany propozycją. – Ja zimnej wody w butach nie lubię a co dopiero w żołądku.
Dorocie buzia śmiała się na sam widok Dziadka i jego kompanii, uwielbiała słuchać opowieści z ich bujnego życia, przepełnione poczuciem humoru i sympatią do ludzi.
– Chodźmy do kuchni, tam spokojnie porozmawiamy – powiedziała Teresa. – Panowie niech sobie tu urzędują.
– Ale wrócicie do nas? – upewnił się pan Józef.
– A pamiętasz, jak się Kazio rozgadał, a my dopiero wtedy gdy brał oddech mogliśmy powiedzieć słowo?- zaśmiał się Dziadek.
– Co ty sobie mną gębę wycierasz? – obruszył się Kazio.
– A gdzież bym śmiał – odrzekł z filuternym uśmiechem.
– No, to masz szczęście – pogroził palcem przyjacielowi.
– I bardzo dobrze, że mam. Ktoś powiedział, że łut szczęścia jest ważniejszy niż kilo rozumu – oświadczył zadowolony Dziadek
– O to to, miałem szczęście w czterdziestym piątym, bo mi ruski tylko kość złamał, a nie kark – przypomniał sobie Kazio.
– Jaką kość? Nic nie wiedziałam – zdziwiła się Helenka.
– Przecież byłem w konspiracji to jak mogłaś wiedzieć? – puścił oko do żony.
– Bredzisz. Bo nie wolno mieszać alkoholi, w kalendarzu było napisane…
– Cały czas mieszamy, ale tylko w żołądku, Helenko, nie w kalendarzu – oświadczył pan Józef.
Dorota nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, nie zważając na pełne dezaprobaty spojrzenie Kaziowej małżonki. Zanim zdążyły opuścić pokój wpadł jak wicher Kuba, który pomimo przeziębienia poszedł pojeździć na rowerze.
– Kubusiu! Przecież miałeś przez weekend siedzieć w domu – zganiła syna Teresa.
– Weekend to sobota i niedziela a dzisiaj jest piątek – spojrzał zdziwiony na matkę. – Lekarz kazał siedzieć w domu przez weekend, więc o co chodzi?
– Dobrze kombinujesz – pochwalił Kazio.
– Kaziu! – Helenka załamała ręce.
– No co? Przecież wykazał się logicznym myśleniem.
– Od tej logiki dostanie zapalenia płuc i tyle będzie wszystkiego – Helenka nie spuszczała z męża groźnego wzroku.
Maciek zajrzał do pokoju, ogarnął sytuację jednym rzutem oka i postanowił wesprzeć brata.
– Dziadziu, pomożesz naprawić rower? Trochę mu się wygło…
– Nie wygło tylko wygięło – poprawiła odruchowo Helenka..
– Ciocia, przecież wiem, to taki żart – uśmiechnął się do Helci.
– A czemu popsuliście rower? – zainteresowała się Dorota.
– Ciotka, ty jeździsz raz na dwa lata i do tego w kółko, a my po lesie, po górkach, wybojach, wywracamy się, to co ty byś chciała?
– Nic już, nic – machnęła ręką, nie chciało jej się spierać z chłopakami. – Chodź do tej kuchni, Tereska.
– No to mów – Teresa posadziła przyjaciółkę na krześle obok kuchennego stołu.
– Mój brat mówi, że niedługo wraca już na stałe, wiesz jak ten czas szybko leci. Kontrakt się kończy – westchnęła Dorota.
– Co w związku z tym?
– Zastanawiam się jak będzie dalej.
– A jak ma być? Normalnie.
– Normalnie to na pewno nie będzie. Wyobrażasz sobie co zrobi, kiedy się dowie o dziecku?
– Mówiąc szczerze to nie wyobrażam sobie – odpowiedziała Teresa.
– Właśnie, ja też.
Pochyliły ku sobie głowy i cicho rozmawiały.
cdn.
W życiu same problemy….. Wyjazd problem, powrot problem……… Każda sytuacja wymaga decyzji, przemyśleń. Aniu bardzo fajnie, że ciagle piszesz….. Ciekawe jak się rozwinie akcja.
Krysiu:-) Tak to już jest, że życie to bezustanne problemy, a my musimy się z nimi mierzyć… Ale i tak jest pięknie, szczególnie wiosną 🙂
Fajnie, że Ci się podoba i czekasz 🙂 🙂 🙂
Już szron na głowie, już nie to zdrowie a w sercu ciągle maj Krokodyl z kombatantami świetny. A na powrót Sergiusza czekam i ja. Miłego weekendu Aniu
Myszko:-) I ten maj w sercu jest najważniejszy, PESEL się nie liczy 🙂 🙂 🙂
I Wam dobrego weekendu 🙂
Coś znikają ikonki uśmiechu z tekstu, ale Ty wiesz, że ja Ci uśmiechy i dobre myśli zawsze i wszędzie przesyłam:)) Dużo majowej energii na każdy dzień życia też!
Wiem Myszeczko kochana 🙂 Ja nie potrafię ikonek znaleźć, zupełnie przypadkiem wyszły mi uśmieszki i na niektórych blogach wychodzą serduszka. My z MS wysyłamy Wam mnóstwo dobrych myśli i Ciepłe z Puchatym 🙂
Jestem ciekawa jak zareaguje na dziecko ? Mam nadzieję że się ucieszy.
Uleńko:-) Nie będę zdradzać sekretów, ale… bajki muszą mieć szczęśliwe zakończenie… 🙂
Wyobrażam sobie te emocje związane z urządzaniem nowego domu, choć jeszcze w planach!
Starsi panowie bosko rozprawiają, zawsze lubiłam słuchać opowieści dorosłych jako dziecko.
Jotuś:-) Uwielbiałam słuchać rozmów, wspomnień, opowiadań wujków, dziadków i ich kompanów, i żałuję, że nie pamiętam, nie spisałam ale nie przyszło mi to wówczas do głowy, jak wiadomo „by rozum był przy młodości…” rzadko się
zdarza 😉
Ja identycznie, niestety…
Przytulam 🙂