18 marca 1948 roku na mocy zarządzenia Ministra Zdrowia upaństwowiono Uzdrowisko Szczawnica. Wybudowano sanatoria branżowe, duże budynki o bryłach zupełnie nie pasujących do pięknej uzdrowiskowej zabudowy. Niemniej jednak mnóstwo ludzi dzięki nowym obiektom mogło skorzystać z pobytu w uzdrowisku, leczenia klimatycznego, wodolecznictwa czy zabiegów rehabilitacyjnych. W 1949 roku zostały otwarte 4 pawilony prewentorium górniczego, w roku 1960 sanatorium „Hutnik”, wieżowiec rzucający się najbardziej w oczy. W latach 70-tych wybudowane zostały sanatoria „Nauczyciel”, „Papiernik”, „Budowlani”, a w 80-tych „Dzwonkówka” i „Nawigator”.
Stare pensjonaty, niestety, nie były odpowiednio remontowane, pęd ku nowości i nowoczesności spowodował zaniechanie konserwacji starych pensjonatów i wiele z nich zniknęło jak chociażby „Litwinka” czy „Sobieski”.
22 lipca 1962 r. Szczawnica otrzymała prawa miejskie. W 1973 r. wymyślono połączenie jej z sąsiednim Krościenkiem (jak Tenczynek z Krzeszowicami, taka „radosna twórczość” wtedy zakwitła). Spowodowało to jednak narastanie wzajemnej niechęci mieszkańców takiego sztucznego tworu administracyjnego. Od 1982 r. Szczawnica odzyskała samodzielność.
Dla zobrazowania dalszego rozwoju miasteczka posłużę się cytatem z: „Szczawnica- informator turystyczny”, Wydawn. Rewasz, Pruszków 2004.
„W 1993 r. uruchomiono kolejkę krzesełkową na Palenicę. W następnych latach przygotowano trasy narciarskie, powstał wyciąg na Szafranówkę, latem działa zjeżdżalnia wózkowa. Wykorzystano nadgraniczne położenie miejscowości. Uruchomienie przejścia granicznego na Drodze Pienińskiej przybliżyło kuracjuszom i turystom miejscowości na Słowacji. Otwarcie w 1999 r. przejść granicznych na szlakach turystycznych stworzyło nowe możliwości wycieczkowe dla turystów pieszych”
„Budowlani” – to było miejsce zamieszkania podczas naszego pierwszego pobytu w Szczawnicy. Potem już nigdy nic nie było takie samo 🙂 🙂 🙂
Niestety, w Szczawnicy nigdy nie byłam. Jedyne uzdrowisko, jakie odwiedziłam – ale nie w charakterze kuracjusza – to Ciechocinek. Zapamiętałam tężnie, spacer przy nich to 1,7 km w jedną stronę.
Bożenko:-) Do Ciechocinka mój tata jeździł kilka razy, chwalił sobie. Szczawnica jest dla mnie najśliczniejsza, bo „moja”, zapadła w serce i koniec, pokochałam miasteczko 🙂 Tężnie znam tylko konstancińskie, kilka razy korzystaliśmy. Miałam w soli włosy i okulary 😉
Niestety ,takie czasy były, nie remontować ale budować nowe klocki. A szkoda.Fotki cudowne, pozdrawiam mocno.
Ula:-) W miejscu wielu zniszczonych stoją już nowe. Niektóre „zdechły” już za moich czasów, pokażę je kiedyś, żeby było sprawiedliwie. I tak jest cudnie 🙂
Ściskam 🙂
Znajome miejsca i wspomnienia ożyły. Najbardziej cieszyły nas trasa na Słowację i spływ Dunajcem:-)
Jotuś:-) Droga Pienińska wzdłuż Dunajca rzeczywiście jest prawdziwym cudem świata. W wolnej chwili poszukam zdjęć i wstawię. Sama z rozkoszą oglądam te, które już tu są, przy okazji pobytu w naszej blogowni. Dzisiejszy wpis miałam dawno przygotowany, i całe szczęście, trochę koloru przydało się przy ponurej aurze (dziś taka u nas jest).
Pozdrawiam 🙂
O tak, u nas dziś psia pogoda, wieje i mokro, trochę śniegu, więc zdjęcia ze słońcem i dorożką to pocieszenie dla duszy 🙂
Dzisiaj (środa) po raz pierwsze padał śnieg i przez chwilę było biało. Teraz już chlapa, tzw. błoto pośniegowe. Calineczka kazała się postawić na oknie i oglądała śnieg 🙂
U nas zaczął padać śnieg!!!! Chyba pierwszy raz w tym roku!
A Szczawnicy nie poznałam tak dobrze jak Ty, ale byłam lat temu ileś tam i bardzo sympatycznie wspominam. 🙂
Matyldo:-) Dziś po raz pierwszy padał śnieg, przez chwilę nawet było biało. Już nie jest. Zdjęcia ze Szczawnicy to taki lek na całe tuptające zło… Buziaki 🙂
Okropne to „zabijanie” starych miejsc z charakterem. Lądek, Długopole, Polanica – wszystkie poległy w walce z betonem i socrealizmem. Ale wiele sie odrodzi, bo panuje moda na małe pensjonaty, przytulne i zabytkowe.
Piękne zdjęcia Aniu 🙂
Ewunia-) Jak dobrze, że się odezwałaś. Już lepiej choć trochę? Mam nadzieję 🙂
Rzeczywiście panuje moda na małe pensjonaty, dużo ich powstaje i jest pięknie 🙂 Marzył mi się kiedyś pensjonat, ale wtedy nie zdawałam sobie sprawy z różnych formalności, którym w żadnym razie bym nie podołała, więc pozostanę przy wymyślaniu fikcyjnych 🙂
Ciepłe z Puchatym na boleści 🙂
Mieszkańcy Szczawnicy powinni zaglądać do Ciebie. Mają idealne miejsce by dowiadywać się o historii swego miasteczka i podzielać Twój zachwyt Często jest tak, że turyści wiedzą więcej i znają różne ciekawostki.. Choć Ty już prawie jak miejscowa
Myszko:-) Moja dusza faktycznie już czuje się jak „tambylec” 😉 Choć przyznam, że nasze obecne miejsce zamieszkania też mi się zaczyna podobać. Oczywiście nie jest to miłość od pierwszego spojrzenia jak Szczawnica, ale sympatia tak. Tym bardziej, że odkąd tu mieszkamy widzimy duże zmiany zachodzące dosłownie na naszych oczach. O właśnie, Szczawnica też się zmienia na naszych oczach, o czym to świadczy? 😉 O naszej Perle Pienin jeszcze będzie niejeden wpis, zasługuje na to 🙂 🙂 🙂
Patrząc na te opromienione słonecznym blaskiem zdjęcia zrobiło mi się cieplej na sercu i radośniej 🙂
I znowu sobie myślę, że Szczawnica tak blisko od Krakowa i jednocześnie tak daleko…
Serdeczności, Aniu!
Amasjo:-) No naprawdę! Masz bliziutko przecież. Kiedy jesteśmy (byliśmy) w Szczawnicy, stamtąd ruszaliśmy (poświęcając cały dzień) do Krakowa i Tenczynka by odwiedzić groby rodzinne, czasem jeszcze na Woli Filipowskiej zdążyliśmy spotkać się z kuzynką i jej mężem. Wieczorem wracaliśmy do Szczawnicy – więc, jak widzisz, wcale nie jest daleko. Czasem kuzynka do nas przyjeżdżała na cały dzień. Ludzie przyjeżdżają z Krakowa rano, zostawiają auta na nowym parkingu nad Dunajcem i cały dzień spędzają jak chcą, na szlaku, na spływie, na leniuchowaniu 🙂 Cudnie jest, Amasjo droga 🙂
Aniu… Dziękuję :*
Ervi:-) Buziaki 🙂
Szkoda tych dawnych pensjonatów, bo to one tworzyły urok i atmosferę… Duże budynki z kolei trochę psują panoramę, ale skoro nic nie poradzimy, to nie ma co narzekać, i tak widoki są przepiękne 🙂
Zastanawia mnie tylko skąd nazwa „Dzwonkówka”, bo inne (Hutnik, Papiernik, itp) to wiadomo.
Mokuren:-) Dzwonkówka (983m) to masyw górski w paśmie Radziejowej. Nazwa zapewne jest związana z pasterstwem i pochodzi od dzwonków, które noszą owce na szyi. Dawniej wypasano tam owce na polanach, które teraz zarastają.
Jeśli chodzi o duże budynki to moda na nie już minęła, teraz znów powstają małe, urocze pensjonaty. Widoki są przepiękne 🙂
O, a myślałam, że Dzwonkówka też związana z jakimś zawodem, a to masyw górski 😉
To świetnie, że powstają małe pensjonaty, bo jednak duże budynki nie pasują do uzdrowisk i zaburzaja widoki.
Nowych kolosów pewnie już nie będzie, a te, które są, wrosły już w krajobraz. „Hutnik” jest aktualnie remontowany, ma zmienić nazwę na czterogwiazdkowy Pieniny Grand.