Okres przedświąteczny budzi najrozmaitsze uczucia. Tęsknoty za minionymi dniami dzieciństwa, kiedy czekało się na najpiękniejsze chwile w roku, na choinkę, prezenty, pyszne potrawy, ciasta pachnące w całym domu. Innym kojarzy się z morderczym sprzątaniem mieszkania, wiórkowaniem podłogi, pastowaniem i froterowaniem, żeby lśniła i odbijała blask świeczek palących się na choince. Tak, dawniej na choinkach zapalano prawdziwe świeczki umieszczane w małych lichtarzykach przyczepianych do choinkowych gałązek. Niejeden pożar wywołały i dobrze, że dziś już się nie stosuje takich iluminacji z dodatkową atrakcją w postaci wzywania panów spod znaku świętego Floriana 🙂
Są tacy, którzy świąt nie lubią z różnych powodów. Zresztą, ile osób – tyle przyczyn lubienia bądź nie, nie ma co ciągnąć tematu. Każdy ma swój pogląd, swoje wspomnienia, skojarzenia, różny wymiar przeżywania. Jednym z tradycyjnych elementów czasu świątecznego są jasełka urządzane w przedszkolach. Dawniej, tu myślę o okresie przedwojennym, gdy moi rodzice dziećmi byli, też organizowano jasełka. Mój tata w ochronce (tak się przedszkole nazywało prowadzone przez zakonnice) grywał zwykle rolę króla albo rycerza. Nie mam zdjęć z jego występów, bardzo żałuję, ale przecież wtedy fotografie robiło się rzadko, z okazji ważnych wydarzeń. Mam natomiast pamiątkę związaną z moją mamą. Zdjęcie ze szkolnych jasełek. Zdjęcie jest malutkie, takie się robiło. Wpadłam na pomysł, żeby zrobić zdjęcie zdjęciu i … udało się! Po wyglądzie i strojach pozostałych dzieci widocznych na zdjęciu domyśliłam się, że to jasełka. Powiększyłam obraz, wycięłam fragment i ku wielkiej radości zobaczyłam mamę w wieku Średniej, czyli jej własnej prawnuczki, której nie miała możliwości poznać !!!
Tak mi się spodobało wydobywanie na świat obrazów z przeszłości, że odszukałam jeszcze kolejne pamiątki i powtórzyłam czynności, których nauczyła mnie Mary w celu poprawienia fotografii. Postanowiłam pokazać Wam wyniki tym bardziej, że za 4 dni będą urodziny
mamy, skończyłaby 96 lat. Niesamowicie wzruszające jest spojrzenie na nią jako na małą dziewczynkę…
Czyż można się nie wzruszyć? To jakby pętla czasu, odchylenie zasłony i rzucenie okiem na zupełnie inny świat…
W starych fotografiach jest ogromnie dużo treści , uczuć, zwyczajów…
Rzadko je przeglądam, ale jeśli już, to wpadam z uszami i nie ma mnie wtedy dla nikogo! 😉
Matyldo:-) Przyznam Ci się, że do wyjęcia zdjęć Ty mnie zmobilizowałaś pokazując fotografię Twojej mamy. Od tego czasu chodziło mi po głowie, żeby spróbować zrobić zdjęcie ze zdjęcia, a może się uda? To taki sposób na utrwalenie, ocalenie fragmentów dawnego życia. I spojrzenie na coś, czego wcześniej nie dało się zauważyć, bo było zbyt malutkie, a dzięki technice można teraz powiększyć i zobaczyć. Ja też uwielbiam chwilami uciec w świat zatrzymany w kadrze 🙂
Piękne wspomnienia się pielęgnuje .
Zobaczyć w mamie dziewczynkę, miłe uczucie , zobaczyć podobiwnstwo, pomysleć co czuła, jaka była.
Ze strony mojej rodziny nie mam takich zdjeć i wiadomości też niewiele, od strony męża duza rodzina i nie ogarniam wszystkich koligacji, jedna z kuzynek ma drzewo genealogiczne, zdjęcia, wiec gdyby corki kiedys chcialy, to moze sie dowiedzą co i jak.
Dora:-) Szkoda, że nie zdążyło się zapytać o różne sprawy, nie starczyło na to czasu ani cierpliwości, żeby zbierać zdjęcia, pamiątki. Nie uważasz? Nie myśli się o tym dopóki żyjemy w pędzie, zajęci swoimi sprawami, przytłoczeni problemami życia codziennego, aż przyjdzie chwila spokoju i okazuje się, że już nie ma kogo zapytać…
Córki pewnie się zainteresują pewnie dopiero wtedy, gdy same będą miały dzieci – z reguły wtedy zaczynamy się myśleć o naszych przodkach. Choć część drzewa będą miały skoro kuzynka zainteresowała się genealogią 🙂
U nas nikt nie opowiadal o przeszlosci po prostu. Żyje jeszcze Anna, Babci siostra, od niej mam jakies szczątki informacji. To byli prosci ludzie, mieszkali na mazurskiej wsi, przyjechali w dolnoslaskie za,pracą i tyle. Zdjec bylo malo, ma je ciotka, wiekszosc zniszczyla, a ja odcielam sie od rodziny , nie mam za dobrych wspomnien, wiec mi nie żal.
Dora, różnie się układa między ludźmi, czasem zupełnie obcy stają się bliżsi niż ci, z którymi łączą nas więzy krwi. Czasem dzieje się tak, gdy w grę wchodzą jakieś sprawy spadkowe, czasem zupełnie bez powodu. Po prostu ludziom jest nie po drodze i już.
To bardzo cenne pamiątki i cudne wspomnienia. Kiedyś oglądając zdjęcia natknęłam się na fotografie z różnych bali noworocznych dla dzieci, z Gwiazdorem i prezentami:-)
Taki brodaty Gwiazdor z dyscypliną budził kiedyś respekt!
Jotko:-) Mówiąc o dyscyplinie przypomniałaś mi słowa babci. Otóż w jej rodzinnym domu wisiała w sieni dyscyplina, której jej ojciec (czyli mój pradziadek) nie wahał się użyć, jeśli któreś z dzieci coś przeskrobało. A dzieci było ośmioro, więc podejrzewam, że dyscyplina nie próżnowała. Dla ochrony dzieci wkładały szmaty w „niewymowne”, żeby choć trochę złagodzić skutki spotkania tylnej części ciała z rzemieniami. Takie było dzieci chowanie…
Pewnie, że wzruszające.. Widzę Twoje podobieństwo do Mamy 🙂 O tą przeszłość faktycznie warto pytać, człek jak młody nie zawraca sobie głowy, a potem żałuje, że tak niewiele wie o swoich pradziadkach, dziadkach, czy nawet rodzicach. Moim dałam pamiętniki ze wspomnieniami dla wnuczka do uzupełnienia. Z tego co wiem, moja mama już to zrobiła, tata się nie spieszy wierząc, że ma jeszcze dużo czasu. Oby go miał jak najwięcej.. Miłego wspominania, ale i cieszenia się tym, co tu i teraz. Masz wspaniałą rodzinę Aniu 🙂
Myszko:-) Za ostatnie zdanie szczególnie dziękuję i odsyłam, bo Ciebie też dotyczy 🙂 Jak dobrze, że dbasz o rodzinne wspomnienia, pamiątki, że rodzice zostawią dla wnuczka, czyli Małego Księcia 🙂 – mnóstwo cudownych chwil na przyszłość, które on będzie z kolei mógł przekazać swoim dzieciom. Tak się buduje ciągłość rodzin i więzi międzypokoleniowe 🙂
Uściski serdeczne 🙂
Najbardziej żal mi tego, że nie dostałam po śmierci rodziców (i dziadków) ich albumów ze zdjęciami – a dużo tego było. Pewnie siostra wywaliła gdzieś na śmietnik, a mi bardzo by się przydały. Wydobywam wiadomości o przeszłości rodziny zewsząd (do drzewa genealogicznego), ale to już w wielu przypadkach za późno…
A dzieci (dorosłe) mają w nosie to, co było. Nie chcą nic wiedzieć i o niczym słuchać.
To-znowu-Ty:-) Oj, współczuję, strasznie żal takich pamiątek. Mnie została jedna ciocia kochana, z którą mogę powspominać rodzinę, młodsze pokolenie żyje swoim życiem w różnych miejscach i właściwie kontaktu nie ma. Chciałabym spisać to co pamiętam dla wnuczek, zaczęłam nawet ale zupełnie nie mam kiedy ciągnąć dalej.
Może dorosłe dzieci swoim dzieciom będą chciały przekazać wiedzę skąd pochodzą, jakich miały przodków. Zawsze znajdzie się w pokoleniu choć jedna osoba, która się zainteresuje przeszłością.
Ależ masz piękną pamiątkę! Sama się wzruszyłam to pisząc!
Mnie niedawno moj najmłodszy Brat przekazał album ze zdjęciami naszej Mamy, z czasów młodości! Bosz, ale to była cudna chwila! Już kombinuję, jak ten skarb zabezpieczyć, bo część zdjęć jest luzem, część nie podpisanych! Ale wiem, że muszę coś z tym zrobić, aby miały to później oglądać moje Wnuczki!
Serdeczności okołoświąteczne ślę! :-)))
Fusilko:-) Koniecznie zadbaj o taki skarb 🙂 To jest coś cudownego, takie zanurzenie się w świat rodziców, jakby do nas wrócili i dawali znak, że są 🙂
Odsyłam serdeczności cały wagon 🙂
Fuscilko, musisz te zdjęcia zdygitalizować, czyli zeskanować i mieć je na dysku, w chmurze, na płycie itd, a najlepiej na wszystkim. Myślę, że jakiś miejscowy fotograf ci pomoże, albo chociaż powie jak to zrobić i gdzie 🙂
PIękne i wzurszajace…
Ervi:-) Masz rację, bardzo wzruszające, tym bardziej, że w niedzielę mamy urodziny 🙂
Sto lat. Zdrowia szczęścia <3
Ervi, mama je obchodzi za Tęczowym Mostem, więc na pewno życzenia do niej dotarły, stamtąd pewnie wszystko widać i posiada się wiedzę niedostępną tutaj 🙂
Pewnie zauwazylas, ze kiedys na zdjeciach NIKT sie nie usmiechal…. .
Bognna:-) Nie zauważyłam, ale masz rację! Nawet dzieci na zdjęciu z jasełek. Tak chyba były uczone. Moja babcia nie pozwalała sobie robić zdjęć, a jeśli już ją zmusiłam to robiła strasznie poważną minę.
Cudny wpis. Ja też robilam zdjecia zdjeciu. Na bloxie spiro tego było.
I tak… Pytajmy bo potem nie wiemy tylu ciekawych rzeczy. Ja wciąż liczę na moją pamięć a jednak coraz wiecej luk. ***
Lucia:-) A masz te zdjęcia z bloxa? Co zapisane i sfotografowane to jest, zostaje. Z pamięci – niestety, znika pomału wszystko, więc dobrze jest nie tylko na niej polegać. Wiem to już sama z doświadczenia, niestety 🙁
Ale daty, zdjęcia jeszcze sprzed II wojny światowej! Dziewczynki szły do komunii w sukienkach tuż za kolano, a dzisiaj jak panny młode. Oglądając stare zdjęcia można zaobserwować jak się wtedy strojono i czesano, to takie ciekawe 🙂
Pamiętam, że kiedy byłam kilkuletnia dziewczynką, mieliśmy takie świeczki na choince i nawet choinka nam się zapaliła, ale szybko zauważyliśmy i obyło się bez większych zniszczeń. Ale to rzeczywiście było niebezpieczne, przecież te wszystkie łańcuchy, anielskie włosie i coraz bardziej wyschnięte igliwie tak łatwo mogło się sfajczyć.
Bożenko:-) Skromnie ubrane dziewczynki szły do komunii jak zauważyłaś. Na różnych starych zdjęciach widać, że chłopcy też byli ubrani według jednego wzoru. I włosy mieli obcięte najczęściej identycznie. Co do ubrania – mam jeszcze zdjęcie babci z 1920 r. „zrobione w miesiącu czerwcu” jak jest napisane na odwrocie. Po powiększeniu widać dokładnie detale stroju. Pokażę je przy okazji dnia babci urodzin 🙂
Niejedna choinka spłonęła z powodu świeczek. Na zdrowy rozum – to straszna głupota była, same łatwopalne materiały, tylko wtedy mało kto o tym myślał. Dobrze, że u Ciebie nie doszło do groźniejszej sytuacji.
Święta to czas który lubię i jednocześnie nie lubię.
Wiem, że to trudno zrozumieć. Ale tak to jest.
Z wiekiem pewne sprawy nabierają innych kształtów….
Też mam album bardzo starych zdjęć – niektóre z nich mają ponad 100 lat.
Tak sobie myślę że najważniejsi w Swięta są ludzie bardzo starzy i ci najmłodsi – bo oni tak jakby zamykali i otwierali coś co trudno nazwać. A właściwie łatwo to nazwać….
Pozdrawiam Cię Anko pięknie przedświątecznie…
Stokrotko:-) Pięknie określiłaś, że najstarsi i najmłodsi zamykają i otwierają … co? Może jakąś bramę czasu? Może pozwalają wejść myślą do krainy, w której następuje zatarcie czasu i wszyscy mogą się spotkać? Kto wie, podobno małe dzieci mają zdolność pamiętania poprzedniego życia, która zanika z wiekiem. U moich wprawdzie tego nie zauważyłam, ale to nie znaczy, że się nie zdarza 🙂
Taki album to skarb. Moje najstarsze zdjęcie będzie miało w przyszłym roku 100 lat, jest na nim babcia z koleżanką. Ach, nie, mam jeszcze dziadka w mundurze austriackim z I wojny, a więc starsze 🙂
Twoje pierwsze zdanie jest dla mnie w tej chwili w pełni zrozumiałe.
Pozdrawiam Cię równie serdecznie i też jeszcze przedświątecznie 🙂
Anusiu, wzruszyłam się… Ja jeszcze nie umiem oglądać rodzinnych zdjęć, za dużo emocji 🙁 Przytulaski wielkie, ps. Mam nadzieję, że już możesz wejść do mnie?
Ewunia:-) Byłam, weszłam, odniosłam się. Co prawda z problemami, ale to wynika chyba z wieku mojego Lapcia.
Trzymaj się, kochana. Przyjdzie czas, że spojrzysz na zdjęcia spokojniej, z akceptacją przeszłości, ewentualnie z pogodzeniem, wybaczeniem, z dystansem – na tym przecież polega życie, na uczeniu się m.in. ujarzmienia emocji (nie potrafię, ale się wciąż uczę).
Ściskam Cię najmocniej 🙂
To wbrew pozorom wcale nie jest miniony czas, to ich czas! Teraz żyją w Tobie, a Ty w nich, gdziekolwiek są, a my żyjący tam dołączymy…Tak…Takie fotografie unaoczniają, że miłość nie ma czasu… Jest ciągle młoda jak Twoja babcia na tym zdjęciu z jasełek!
Pozdrowienia przedświąteczne!
Mokko:-) To moja mama na jasełkach 🙂 Masz rację, że bliscy są zawsze gdzieś obok, wewnątrz, przenikamy się – jakkolwiek to nazwać. Nie ma dnia, żebym nie myślała o babci, u której mieszkałam w dzieciństwie, o rodzicach, siostrze, o innych członkach rodziny będących już za Tęczowym Mostem i myślę tak, jakby byli wciąż w naszym realnym świecie. Chwilami mam wrażenie, że czuję ich obecność 🙂
Serdeczności wielkie przesyłam dziękując za pozdrowienia 🙂
Piekne zdjecia, masz sporo tych fotografii. U mnie tylko ze strony taty, na niemieckim Slasku fotografia i przed wojna byla czesta. Niestety u mojej mamy na podkieleckiej wsi raczej niespotykana, jest jedno jedyne zdjecie mojej babci i jej siostry z rodzicami, czykli moim pradziadkami, nie wiem, jaka byla okazja wyprawy do fotografa. Potem zdjecie, mój dziadek z jednym synem, i teraz nie wiem, bo nikt naprawde nie wiedzial, czy to mlos
dzy, czy starszy brat mojej mamy, ja typuje starszego, który zmarl w wieku 10 lat. Potem sasiad mial tam juz jakas ruska smiene, to fotografowal nieco od lat 70- tych, to sa bardzo fajne zdjecia. Ale jakies komunijne mamy, czy mama w ogóle przed osiagnieciem pelnoletnosci. nie ma takich zdjec. Szkoda.
Lucy:-) Wielka szkoda, że nie masz pamiątki z wcześniejszych lat mamy. A ślubne zdjęcie rodziców masz? Moich zdjęcie było robiona na drugi dzień po ślubie i tata zapomniał zmienić buty na „ślubne”, więc „stojące” zdjęcie ma tylko mama. Dopiero dużo później pomyśleli, że przecież fotografia jest czarno biała, więc i tak nie byłoby widać koloru butów 🙂
„Smienkę” też miałam i robiłam nią dużo zdjęć. A najpierw miałam „Druha”. Teraz każdy pstryka dziesiątki fotek, ale dawniej nie było to takie proste.
Slubne rodziców oczywiscie istnieje, najwczesniejsze zdjecie mamy to dowodowe, jak miala 18 lat. No takie byly czas, wies byla biedna, nie bylo pieniedzy na ekstrawagancje z fotografem. Znasz ten zart z obrazem Swietej Rodziny? Na buty nie mieli, ale na fotografa to tak 😉
Żartu nie znałam 🙂 Mój tata sam robił zdjęcia, dlatego mam trochę pamiątek od czasu jak zaczął chodzić z mamą, czy – jak się mówiło – zaczął się do niej zalecać. Młodzież na pewno nie zna tego słowa 🙂
Wiesz co Lucy, lepiej mieć fotkę od 18-go roku życia mamy niż nie mieć wcale. Wcześniejsze pokolenia wcale nie mogły uwieczniać wizerunków rodzinnych, tylko wyjątkowo bogatych było stać na zamówienie portretu.
Bardzo lubię oglądać stare zdjęcia i wyobrażać sobie jak żyli ludzie na nich przedstawieni.
Ja z powodu przeprowadzki niemalże na drugą stronę globu nie mogłam zabrać rodzinnych fotografii, slajdów, filmów i co tam jeszcze było. Nie żałuję, taki był mój wybór. Zresztą przy braku dzieci, to nawet nie byłoby komu tego zostawić. Jedyne czego trochę żałuję, to tego, że nie interesowałam się zbytnio historią mojej rodziny, ale jak człowiek jest młody, to go takie rzeczy nie interesują, to przychodzi dopiero z wiekiem, tylko wtedy już nie ma kogo zapytać…
Mokuren:-) Powtarzam to samo: pytajmy starszych o historie rodzinne póki czas, później już nikt na pytania nie odpowie…
Ale tak całkiem niczego nie zabrałaś ze sobą? Nie wierzę, na pewno coś masz ze sobą, nie całe albumy, ale jakieś drobne zdjęciątka… Chociaż, teraz technika poszła tak do przodu, że rodzina może Ci przesłać przez internet co tylko będziesz chciała.
Parę takich zdjęciątek zabrałam :), ale jednak gros tego co mieliśmy zostało.
Masz rację, że przy obecnej technice jest o wiele łatwiej. Zawsze to wygodniej mieć w komputerze niż popakowane w kartonach, bo i łatwiej przejrzeć, i miejsca tyle nie zabiera.
I można sobie powiększyć i zobaczy c coś, czego wcześniej nie było widać, nawet w okularach i przez lupę.
Ja spisałam opowieści mojej Teściowej. Bardzo się cieszyła, że o Niej i o rodzinie piszę. Znam zapiski mojej Mamy, ale mimo to brakuje mi tych wspomnień nieopowiedzianych Tylu rzeczy się nie dowiedziałam. O tyle spraw nie zapytałam, kiedy jeszcze żyli. Dziś najchętniej obejrzałabym film, na którym ktoś w dawnych czasach utrwaliłby Ich życie ze szczegółami, czyli chciałabym obejrzeć Ich, dzieciństwo i młodość.
Marysiu:-) Taki film także chciałabym obejrzeć 🙂 Trochę opowieści Twojej Teściowej zamieściłaś u siebie, te z okresu wojny. Niezwykle ciekawe, bo prawdziwe, a nie wymyślone. Ja wciąż żałuję, że nie pytałam, nie zapamiętałam, nie zapisałam, tylu rzeczy nie wiem i już się nie dowiem. Tak bardzo żal…
Moja mama urodziła się 3 lata później, w 1926. Też mam jej zdjęcie od I komunii. Dużo opowiadała, oglądaliśmy wspólnie zdjęcia, ale pamięć jest ulotna. W obecnej chwili moje pytania były by inne… Prosiłam kiedyś tatę by spisywał wspomnienia, miał dar pisania. Żyje jeszcze ale już nie widzi na tyle by cokolwiek napisać. Na szczęście od mojego urodzenia mamy mnóstwo zdjęć bo tata sam robił i wywoływał później też sam.
Tylko co z tym będzie jak mnie nie będzie?
Pozdrawiam serdecznie.
Grażyno:-) W 1926 urodził się mój tata 🙂 Późniejsze zdjęcia mam dzięki niemu, potem sama robiłam i robię, choć dzieci śmieją się ze mnie, zasłaniają się, kiedy chcę im pstrykać. I nie pozwalają publikować żadnych, na których ich widać. Ale mam komu fotki zostawić, wnuczki przejmą pamiątki rodzinne, żeby wiedziały jak wyglądali ich przodkowie.
Tata miał spisywać wspomnienia, niestety, Alzheimer mu to uniemożliwił, a ja przegapiłam i mam tylko kilka rozmów zapisanych. Pamięć – jak mówisz – jest bardzo ulotna i czego się nie zapisze, tego praktycznie nie ma.
Pozdrawiam równie serdecznie 🙂
<3
Piotrze:-) Dziękuję za odwiedziny 🙂