W sobotę trafiłam przypadkiem na film z Januszem Gajosem, film, którego nie nie widziałam wcześniej. Chyba nie widziałam. W każdym razie nie pamiętam. Być może nie zanotowałam w pamięci bo mnie nie zainteresował, tematyka wtedy była odległa… Mogło tak być. W sobotę obejrzałam (nie od samego początku) okiem osoby dojrzałej i doświadczonej, która przeżyła kilkadziesiąt lat w tym kraju. Pewnie dlatego zrobił na mnie potwornie przygnębiające wrażenie.
Bohater grany przez Gajosa, mieszkaniec wsi, wygrał milion w totka. Wieść się roznosi i wtedy wychodzi na jaw cały nasz polski charakter, najgorsze cechy jakie mamy jako zbiorowość, całość. Nie mówię „naród” ani „społeczeństwo” bo to określenia zupełnie nie na miejscu.
Cała wieś z bezinteresownej zazdrości i zawiści znęca się nad bohaterem, bo mu się poszczęściło. A w naszym grajdołku nie lubimy tych, którym jest lepiej, prawda? Dotyka to oczywiście całą rodzinę, żonę i matkę, dotyka bardzo boleśnie. W skrócie – współmieszkańcy podpalają budynki gospodarcze, trują kury, martwą wronę wrzucają przez okno tłukąc szyby, zabijają psa, topią krowy wpędzając nieszczęsne stworzenia do jeziora. Matka umiera nie wytrzymując tego maltretowania psychicznego i fizycznego choć mocną, silną kobietą była po przeżyciu przesiedlenia zza Buga. Teraz nie wytrzymała starcia ze współplemieńcami…
Obraz jest tak smutny, tak przygnębiający, że do tej pory nie mogę się otrząsnąć. To taka Polska z koszmaru, z najciemniejszego snu. Cóż z tego, że nie inni mieszkańcy wsi wygrali ten milion tylko Józek? Jak się nie podzieli, to niech zdycha, on, jego dobytek i familia bo IM SIĘ PO PROSTU NALEŻY!!!
Ta wieś – to takie symboliczne pokazanie mentalności części mieszkańców naszego pięknego kraju. Z przerażeniem stwierdziłam, że nic się nie zmieniło przez 42 lata (film jest z 1977 roku, kiedy prezespan młody był i pisu nie miał, może jedynie sny o władzy absolutnej śnił). Przedstawiony jest bardzo wyraźnie negatywny bohater zbiorowy, już wtedy zdiagnozowany, odwieczny taki „już katolik a jeszcze nie chrześcijanin”, który ma przed sobą ogromną, bardzo długą i daleką drogę rozwoju, nauki, zmiany spojrzenia na świat, siebie i innych ludzi aby wyjść z mroków średniowiecza i dotrzeć tak naprawdę do XXI wieku. Tylko, czy to się uda? Ile pokoleń nam potrzeba jeszcze, żeby z tej ciemnoty, kołtuństwa i zacofania wyjść? Czuję się okrutnie przybita i zdołowana. Jedyną nadzieją wydaje mi się jak najszersze otwarcie na świat, kontakty młodych ludzi z cywilizacją europejską, wykształcenie ogólne na wysokim poziomie… oj, dolo ….
Może podczas galopady myśli i uczuć dobrze jest zatrzymać się, spojrzeć na coś starego, wiecznego, trwałego co pozwoli z mroku wydobyć nadzieję na światełko? Dopóki żyła babcia takim miejscem odnowy i regeneracji był dla mnie Tenczynek.
Nawet kojarzę takie powiedzenie: wygraj milion w środę- będziesz miał milion przyjaciół w sobotę…
Hasło gorzkie, ale nadal aktualne. Nie wiem czy to tylko polskie, może po prostu ludzkie?
Najwięcej waśni wynika o pieniądze, majątek po zmarłych itp.
Największe pretensje natomiast mają ci, którzy dotąd z bohaterem awantury nie mieli nic wspólnego, ale im się należy…
Jotko:-) Tego powiedzenia nie znałam, ale jakże prawdziwe i aktualne jest.
Przykra jest nasza cecha – zawiść, np. gdy ktoś dochodzi do stanu, w którym powodzi mu się lepiej, to nie pociąga własnym przykładem w górę otoczenia, nie zachęca do pracy, nauki itp. Jest odwrotnie, otoczenie zrobi wszystko, żeby go ściągnąć w dół. Nie wiem czy kiedykolwiek się to zmieni. O, przypomniał mi się podobny wątek w „Ranczu”. Tam Solejukowa wygrała w lotto i po wsi nocą w przebraniu się przemykała. Padło zdane mniej więcej takie – że jak się komu poprawi, to ludzie mu tego nie darują…
A mój osobisty przykład jest taki: robiłam kiedyś sporo swetrów na drutach. Prułam jedne, robiłam inne. Usłyszałam za plecami, że chyba kradnę, skoro ciągle nowe swetry kupuję…ale nikt nie zapytał, wiedział swoje.
I to jest takie bardzo przykre 🙁 Taka potrzeba bezinteresownego dokopania bliźniemu…
Swetry z swoim czasie robiłam w ogromnych ilościach, z sąsiadką 2 worki ścinków prułam, prułam, wiązałam a potem nitki zamieniałam w sweterki… Takie czasy, że trzeba było sobie radzić. Jeden sobie radził nie robiąc z siebie żebraka, inny siedział nie robiąc nic i narzekając, że nie ma…
Przerażająco smutny jest ten film.
Też go oglądałam.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Zaintrygowałaś mnie tym filmem. Może uda mi się znaleźć gdzieś w internetach. Ja z kolei też przypadkiem trafiłam wczoraj na film z Januszem Gajosem pt. „Tam i z powrotem” z 2001 r.
Pozdrawiam słonecznie!
Mokuren:-) Janusz Gajos jest świetnym aktorem, udało mu się „wyjść” z roli Janka Kosa z „Pancernych” i jest na samym szczycie, tak uważam. Jest fantastyczny w każdej roli.
U nas ciepło nad podziw, pochmurnie ale ładnie, taka „perłowa aura”, jakby zaraz miała pojawić się mżawka ale jeszcze się waha czy już zacząć mżyć czy poczekać?
Ściskam serdecznie 🙂
Stokrotko:-) Przygnębiający, dołujący, smutny… i bez widoków na poprawę. Niby kończy się tak „na dwoje babka wróżyła” ale teraz, po 42 latach wiemy już, że koniec tylko jeden, innej opcji nie ma bo nic się nie zmieniło w mentalności jednej części mieszkańców naszego kraju. Druga część się rozwija, tylko – która w przyszłości przeważy? Optymistycznie nie jestem nastawiona, szczególnie po wczorajszej informacji odnośnie nowego składu TK… Kpina w żywe oczy…
Lubię i cenię P.Gajosa. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że to mój ulubiony polski aktor. Tego filmu nie oglądałam. A temat w nim poruszony wciąż jest i będzie aktualny, zawiść i zazdrość ludzka nie zna granic, a my Polacy (oczywiście w tym momencie uogólniam) jesteśmy pod tym względem…wyjątkowo genetycznie naznaczeni.
Sami, prowadząc własną firmę, doświadczamy tej ludzkiej zawiści. Oczywiście nie w tak ekstremalnej formie jak w filmie ale bajki jakie o nas krążą są naprawdę ciekawe. Jedni myślą, że wszystko spada nam z nieba, inni uważają nas za oszustów i złodziei, kolejni za szychy z PIS-u (gdyby tak było to mielibyśmy ze 2 kamienice w Krakowie, a nie małe mieszkanie w bloku), a jeszcze inni mają nas za bezdusznych kapitalistycznych wyzyskiwaczy. A to tylko dlatego, że żyje nam się trochę lepiej niż im. Oczywiście wszyscy razem uważają, że powinniśmy ich wspierać i pomagać im. A tu się zgina dziób pingwina! Nikomu z nich nie przyjdzie do głowy, że wszystko co mamy to wynik wieloletniej ciężkiej i wytrwałej pracy. Samo nam się nie zrobiło i niczego nie dostaliśmy. Nie liczyliśmy na żadne +. Nikt nam nie pomógł. Wręcz przeciwnie, na każdym kroku napotykaliśmy i napotykamy nadal na trudności i ograniczenia zwłaszcza ze strony państwa, które ponoć tak wspiera rodzimą przedsiębiorczość. Ale my się nie poddaliśmy. I niczego nikomu nie jesteśmy winni. Teraz nadszedł czas spijania śmietanki. Należy nam się! I dlatego też postanowiliśmy wygasić firmę, sformalizować nasz związek i wyjechać z Polski.
Byłam na zamku w Tenczynie 🙂
Miłego tygodnia, Aniu!
p.s. placki z dyni robię jak ziemniaczane zastępując ziemniaki dynią 🙂 a czasem robię też takie pół na pół. dynia jest super! przekonaj się do niej 🙂
Amasjo:-) Tak właśnie uważam, „jesteśmy genetycznie naznaczeni” jak napisałaś. To taka cecha mentalności chłopa pańszczyźnianego, czytałam o tym niedawno i doszłam do wniosku, że jest w tym twierdzeniu wiele racji. Ominęliśmy czas dochodzenia do społeczeństwa, pozostaliśmy w grajdołku, w głębokim tyle za nacjami, które się rozwijały, kształtowały społeczeństwo obywatelskie, poczucie współodpowiedzialności za kraj a my mamy ten etap dopiero przed sobą. Jesteśmy zwyczajnie zacofani, dopiero wychodzimy z tej pańszczyzny ale nie wszyscy oczywiście, niektórym tam jest zupełnie dobrze i zmieniać niczego nie myślą. No, chyba, że nie dostaną tego co obiecane i co im się należy… Takie to spostrzeżenia kompletnej dyletantki…
Amasjo, cieszę się, że jesteście w gronie tych, co się złamać nie dali. Śmietanka jest pyszna, szczególnie wypracowana własną głową i rękami, więc niech będzie jej jak najwięcej, korzystajcie z pięknego okresu życia, który przed Wami 🙂 Po wszystkich przejściach się Wam naprawdę należy!
Zamek Tęczyńskich z babcinego ogródka był widoczny od południowego zachodu (dzięki niemu nauczyłam się rozróżniać strony świata) i babcia zawsze mówiła, że od zamku idą największe burze 🙂 Pamiętam jak starsi ludzie mieszkańców Rudna, wsi pod zamkiem, nazywali: „Szwedy”. Wzięło się to ponoć stąd, że po potopie szwedzkim (wielka szwedzka siła poszła na Tenczyn z powodu plotki, że skarby z Wawelu tam ukryto) osiedlili się pod zamkiem jeńcy szwedzcy i już zostali, pozakładali rodziny. Stąd przezwisko „Rudnioków”.
Takie ciekawostki zapamiętałam z dzieciństwa, którego zamek i związane z nim legendy były nieodłączną częścią.
Zmobilizuję się i spróbuję zrobić placki, a co tam! Odważę się 🙂
Amasjo kochana, dziękuję ogromnie i pozdrawiam baaardzo serdecznie 🙂
Smutne jest bardzo, że nasi rodacy tacy właśnie się okazali, tacy się okazują i jakby tego złego genu wciąż przybywało…
Filmu nie oglądałam, ale wcale nie jestem pewna, czy chciałabym obejrzeć, chociaż Gajosa kocham do szaleństwa- jest znakomity absolutnie w każdej roli!
BBM:-) Trafiłam przypadkiem, gdybym znała treść pewnie bym nie oglądała. Zbyt dużo zdrowia kosztują takie tematy, a jeszcze do tego dzisiejsze wieści aktualne…
Film przygnębiający, choć nie spotkałam się z aż tak skrajną zawiścią i nienawiścią. Owszem z zaglądaniem innemu do przysłowiowego garnka tak. Ale ja chyba jakaś „niepolska” jestem 😉 Cieszy mnie gdy komuś uda się wygrać, zmienić mieszkanie na większe, wziąć ślub, ułożyć sobie życie. Naprawdę chciałabym by ludzie byli szczęśliwi, żeby przestali narzekać, żeby wszystkim się powodziło. I nie są to górnolotne hasła, tylko tak prosto z serca. Co mi do innych, niech mają, niech im się. Może dlatego, że doceniam to, co mam i wcale nie muszę mieć dużo więcej. No jeden pokój dodatkowy do szczęścia by się przydał 😉 ale jak go nie ma to nieważne, ważne żeby zdrowie było i wszystko w życiu staje się możliwe. Buziaki Aniu i więcej optymizmu 🙂
Myszko:-) Bo Ty jesteś po drugiej stronie, po Jasnej Stronie Mocy 🙂 Całe szczęście, że jest już tak mniej więcej pół na pół, można mieć nadzieję, że z czasem będzie jaśniej 🙂 Myszko, film sprzed 42 lat! Okropność polega na tym, że tak bardzo wciąż aktualny. Fakt, że Ty się nie spotkałaś z takimi skrajnościami budzi nadzieję na lepszą przyszłość i tego się trzymajmy 🙂
Zdrowie najważniejsze, to jest prawda absolutna. Buziaki dla Was, a szczególne życzenia dla jutrzejszego Jubilata 🙂 🙂 🙂
Bardzo ciekawe przemyślenia… Może i coś by ruszyło z tym otwarciem na świat ale nie teraz, myślę, że teraz jako społeczeństwo – przegrywamy. Dzisiaj kołtuństwo górą a elity zepchnięte na margines. A co do wysokiej wygranej w grach losowych, kiedyś tak dla draki zgłębiałam temat, zastanawiałabym się, co by było, gdybym to ja wygrała hehe. Okazuje się, że zwycięzcy rzeczywiście w swoich małych społecznościach stają się przegrani. Informacje o wielkiej kasie szybko przeciekają do wiadomości innych i zaczyna się zabawa. Szantaże, złośliwości i inne nękanie. Ludzie po wygranej często muszą rezygnować z dotychczasowego życia i po cichu uciekać gdzieś w Polskę.
Gaju:-) Cieszę się z Twojej wizyty 🙂 Zajrzałam szybciutko do Ciebie i bardzo mi się tam spodobało 🙂
Jako społeczeństwo przegrywamy ponieważ nie jesteśmy w całości społeczeństwem. Wciąż mam wrażenie, że jesteśmy dwoma wrogimi plemionami i całe szczęście, że nie ma dostępu do broni, wystrzelalibyśmy się w szybkim tempie i nie byłoby komu się rozwijać…
W lotto przestałam grać, mam świadomość, że nie wygram za skarby świata a taka świadomość to pewnik „niewygrania”. Więc szkoda pieniędzy na granie. Ale co bym zrobiła gdybym wygrała – dokładnie wiem. I na pewno nikt by się o tym nie dowiedział właśnie z przyczyn wymienionych przez Ciebie.
To musi byc bardzo smutny film.
Ludzie potrafia byc zli, nawet bardzo. Nie wiem, skad bierze sie ta zazdrosc, zazdrosc, ale co tu dlugo szukac, i w rodzinie mam taka przedstawicielke… kiedys juz tu w Niemczech, byla kuzynka w gosciach. Dokladnie 31 lat temu, w Polsce calkeim inny swiat jeszcze byl, ok. Sluchala lata z radiem. Lecial komunikat, ze skradziono auto, itd. Wtedy bywaly takie komunikaty. Na to moja kuzynka: niech kradna, niech wszystkie ukradna, jak ja nie mam, to niech nikt nie ma. Mamie i mnie opadly przyslowiowe szczeki i majtki…
Lucy:-) Bardzo smutny i przygnębiający film. Odbierający nadzieję, że coś może się zmienić na lepsze. A przecież może i na pewno się w końcu zmieni. Nic nie jest wieczne, życie polega na nieustannej zmianie… Jak mądrzy ludzie pisali – zmiana to jedyny pewnik w życiu.
Postawa kuzynki typowa, niestety. Jeśli ktoś, sąsiad na przykład, ma więcej – to mu zabrać, zniszczyć. Bez zastanowienia, że może zasłużył, zapracował? To jest wstrętne po prostu. Nie można pomyśleć, że skoro ja też chcę mieć lepiej to zrobię tak samo/podobnie/ zapracuję – słowem spróbuję dosięgnąć jego poziomu. Ale nie u nas – tu trzeba ściągnąć w dół i dopiero wtedy można się cieszyć, że kogoś się zgnoiło, upodliło, zniszczyło…
Ale ja nie chcę, żeby tak było! Może młode pokolenie odmieni ten kraj, może dzięki wspólnocie i cywilizacji europejskiej wyjdziemy z zaścianka, zostawimy za sobą ciemnotę i kołtuństwo (jak mawiała moja pani profesor z liceum). Niby nadzieja jest matką głupich ale jak bez niej żyć?
Planuję go obejrzeć.
Kingo:-) Film z czasu, gdy Ciebie jeszcze nie było na świecie. Łatwy nie jest.
Dziewczyno, jakie Ty masz piękne włosy!!! A piesek Twój? Taki mały słodziaczek 🙂 🙂 🙂
Nie znam filmu, ale nie wiem czy mam chęć dobijać się takim smutnym jak naokolo ciagle cos trudnego, sraszndgo, niemilego, i ze zwierzetami , i z ludzmi, ech.d
Dora:-) Film i jego wymowa tak ponura, że sama z własnego wyboru bym nie oglądała właśnie dlatego, żeby się nie dobijać. Po prostu trafiłam przypadkiem i już nie mogłam przestać wciąż mając nadzieję na jakiś pozytywny moment. Nie było.