Tak minął piątek

Zapisywałam w piątek 16.III.2018, aby złapać uciekający czas.
Nie spałam od 4-ej bijąc się z różnymi myślami, wreszcie mnie pokonały i wstałam po 5-ej. „Ogarnęłam się” – jak to teraz mówią, Skitula wypuściłam do ogródka, kiedy wrócił -Szilkę ubrałam w szelki (oj, trochę już przyciasne) i wyszłyśmy. Wróciłyśmy o 7-ej. Przysmaki dla psów, kawa dla mnie i włączyłam
Lapcia. Poczta, wiadomości, komentarze, krótka notatka na kartce do wpisu ewentualnie przydatna, wreszcie puszczony na blogu rozdział 28. Wieczorem go wklepałam jako „roboczy”, więc szybko. To znaczy byłoby szybko, gdyby Lapcio szybciej działał, ale on już staruszek i wlecze się niemiłosiernie, kręci i kręci i
kręci i wreszcie ja kręćka dostaję ze złości. No, ale dobrze, skończyłam, już godz. 8.30, czas na śniadanie. Zrobiłam sałatkę na szybko: jajka (3 sztuki) miałam na twardo, otworzyłam puszkę tuńczyka, pokroiłam czerwoną cebulę, ogórki konserwowe, do tego puszka groszku, sól, pieprz, czosnek, trochę majonezu i
gotowe. Babcia D. ” dziś nie spała całą noc” więc nie zejdzie, łaskawie leki połknęła. Zjedliśmy z Mężem sami, usiadłam jeszcze do Lapcia myśląc w międzyczasie co im zrobić na obiad. Już 11-ta, więc odeszłam od klawiatury.
Po zakupy się udałam uświadomiwszy sobie, że w sobotę będą się działy dantejskie sceny (już raz przeżyłam przed świętami zapomniawszy wcześniej kupić jakiś drobiazg), ponieważ w niedzielę sklep nieczynny będzie z powodów wiadomych. Wróciłam ok. 12-ej i zabrałam się za obiad. Najdłużej mi zeszło z krojeniem produktów na surówkę, postanowiłam bowiem wykorzystać wszystkie resztki – sałatę rzymską, pół kapusty pekińskiej, czerwoną cebulę, kawałek pora, ogórki, marchewkę i szczątki cykorii – żeby się nic nie zmarnowało. Wymienione warzywa skropiłam olejem z pestek winogron (ponoć ma dobry wpływ na oczy), octem jabłkowym oraz posypałam solą, pieprzem i czosnkiem granulowanym, bo mi się nie chciało obierać i gnieść świeżego. Zresztą babcia D. czosnku nie lubi, więc by nie jadła. Aha, kiedy byłam w sklepie, zeszła na śniadanie i zjadła nawet trochę tuńczykowej sałatki:)
Do 15-ej zeszło mi przygotowanie pozostałych „elementów” obiadowych oraz zaserwowanie posiłku domownikom. Oczywiście nie odbyło się bez sensacji. Babcia D. przyszła do stołu, ale po chwili zaprezentowała trzęsionkę i stwierdziwszy swoje stałe: „coś się ze mną dzieje” uciekła do pokoju. Nie
reagowała na żadne argumenty, jedynie groźba wezwania lekarza do domu poskutkowała i po pewnym czasie przyszła. Rozpuściłam jej magnez do picia i dostała oxazepam. Pomogło, zjadła obiad.
Potem -krótkie wyjście z psami. Wiatr lodowaty, śnieg i ogólnie – paskudnie się zrobiło, nie ma mowy, żeby dłużej wytrzymać na zewnątrz. Spojrzałam na zegarek – godz. !6.30. Duży przysłał mi śliczne zdjęcie Calineczki. Oczka ma na pół buzi, takie duże:)
Godz. 19.20 – udało mi się przez 3 godziny popracować nad trzecią częścią, hurrra!
Teraz kolacja, leki, z psami Mąż wyszedł na krótko, bo śniegu dużo nasypało. A ja się oddałam przyjemności, bo w piątkowy wieczór „Taniec z Gwiazdami” mnie czeka i nie odpuszczę.
Nie odpuściłam, chociaż głowa mi co chwilę leciała w dół – wytrzymałam. Odpłynęłam natychmiast po przyłożeniu głowy do poduszki. Więcej nie dałam rady niczego zdziałać. Tak minął piątek.

17.03.2018

  • aga-joz To teraz miłej soboty! U nas bez śniegu, za to piękne słońce i -9. Gdzie ta wiosna? TzG nie obejrzałam, był seans filmowy z moimi chłopakami. Dziś będę miała taniec na żywo
  • annazadroza Ago:-) Własne dziecko w tańcu to widok najpiękniejszy:) Woziłam moich chłopaków na kurs tańca na siłę:) Ale – przynajmniej w dorosłym życiu w razie potrzeby sobie poradzą:)))
  • urszula97 Tak mija piątek,sobota powoli i szybka mija każdy dzien,nie wiem ,może czas przyspieszył?
    Piszesz o swojej Calineczce,ja nie wiem powoli jak karmić malenstwa,myslę że są jakieś mody,moja siostra ma 5 wnuków a jedna z jej córek ma wcześniaki róznicą 6 lat,i zmiana w jedzonku.Chociaż mój 9 letni wnuk był pod opieką lekarki która zajmowała się też moimi dziećmi (pamiętała że mam działkę),stwierdziła że moje przetwory i soki z odrobiną cukru zdrowsze od słoików,toteż robiłam małe przeciery na bazie jabłek z innymi owocami a zamrażarka była pełna warzyw dla małego na zupki.Jest mróz i snieg u nas,ma jeszcze ma dociść mrozem.
  • Gość: [kasiapur] *.toya.net.pl I mnie się podoba ten ,,dziennik piątkowy,,. Taki zapis pokazuje jak
    biegnie czas na pozornie błachych sprawach, bez których życie rodziny
    NIE ISTNIEJE.
    wszystkiego dobrego Aniu !!!
  • babciabezmohera Czas wlecze się tylko wtedy, gdy na coś bardzo czekamy; normalnie śmiga, że trudno dogonić uciekające minuty! ;))
  • kobietawbarwachjesieni Czas teraz już nie biegnie, a pędzi.
  • annazadroza Urszulo:-) Zmienia się sposób karmienia maluszków, co chwilę jakieś nowe wynalazki są wprowadzane, potem się okazuje, że wcale nie są aż takie dobre i w rezultacie nie różnią się od poprzednich metod. Kiedyś na godziny kazali karmić, nie brać na ręce, nie nosić. Jakby tak według podręcznika ściśle chować, to nie wiem co by wyrosło. Jakieś znerwicowane roboty, czy co? A przecież każde maleństwo potrzebuje miłości, bliskości, poczucia bezpieczeństwa.
    Na 100% Twoje przetwory własnoręcznie zrobione z produktów z działki są lepsze i zdrowsze niż ze sklepu. I na pewno smaczniejsze zupki z własnych zamrożonych warzyw niż z niewiadomego pochodzenia sklepowych. A dzieciaczki zdrowo po nich rosną. Pozdrawiam serdecznie jak babcia babcię:)))
  • annazadroza Kasiu:-) Zapis obejmuje najgłówniejsze czynności, do tego dołożyć by można takie drobniejsze, ale czas zabierające np. zamiatanie ( nie odkurzanie) domu po naniesieniu piasku przez pieski, ścielenie łóżek, zebranie prania z suszarki itd. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy ile takie drobiazgi pochłaniają minut przechodzących w godziny.
    Tobie też miłego i najlepszego Kasiu:)))
  • annazadroza BBM:-) Najdłużej się ciągnął rok szkolny w oczekiwaniu na wakacje, albo okres bezpośrednio przed urlopem, na który nie można było się doczekać. Ale i wakacje i urlop przelatywały niczym „perszing” i z wielkim żalem trzeba było wracać do codzienności.
  • annazadroza Marysiu:-) Jakby go kto na sto koni wsadził 🙁
Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *