NIEMOCY ciąg dalszy 😫

Ogólnie rzecz biorąc dalej NIEMOC mną rządzi. Oczywiście robię wszystko co uważam za swój obowiązek (no prawie wszystko 😉 ) lecz bez chęci, zapału, energii, czuję ociężałość w ciele i na umyśle też… No, żeby mi się pisać nie chciało, tego jeszcze w tym wcieleniu nie było! Cukier w normie, ciśnienie też, pod górkę wchodzi mi się lepiej, inhalator w pogotowiu pod ręką lecz odpoczywa… cóż się więc dzieje?  Może przyszedł czas na prawdziwe wakacje od myślenia? Nawet mi się nie chce ulubionych podcastów słuchać… Ale jakże nie myśleć i nie przewidywać skoro co chwilę się coś dzieje? Wieczorem MS wyszedł z Szilunią. Nagle  – łoskot w łazience, a w  łazience babcia D. Wpadam nie bawiąc się w ceregiele nie bacząc na żadne normy… I co widzę? Szklana półka od lustra wiszącego nad umywalką… w umywalce… wraz z tym, co na niej było! I tak dużo tam „nie mieszka”, przecież chować trzeba każdą rzecz, bo babcia D. zabiera wszystko co jej w oko i w ręce wpadnie. Tak więc nasze szczotki do zębów, grzebienie, piżamy, ręczniki  itd. są chowane i przed każdym wejściem do łazienki trzeba swoje ze sobą wnosić zupełnie jak dawno temu w domach wczasowych, gdy był jeden prysznic wspólny dla wczasowiczów, a wc na półpiętrze… Ileż to atrakcji dla nas, dzieciaków, było w wypatrywaniu kiedy się zwolni „przybytek ulgi” albo miejsce pod prysznicem i będzie można go zająć. Dzieciakom to nie przeszkadzało, liczyły się wakacje i to nad morzem, plaża, pluskanie się w wodzie, skoki przez fale, zbieranie muszelek i bursztynów… Wracając do rzeczywistości i wczorajszego wieczora. Cud, że szkło się nie rozbiło. Pozbierałam, uprzątnęłam, a babcia D. odlot miała przez pół nocy… Rzecz w tym, że potem o niczym nie pamięta, a nas gryzie… Rano wstała i założyła moją bluzkę, teraz siedzi i się złości, bo nie będzie jadła zupy. A taka pyszna pomidorowa wyszła…

🍀🍀🍀

Zrobiłam na śniadanie ulubioną pastę  – ser biały, tuńczyk z puszki (razem z olejem), cebulka, czosnek, sól i pieprz. Pierwszy raz jadłam (w wersji podstawowej czyli ser i tuńczyk) u cioci Eli (mojej chrzestnej mamy) w Tenczynku. Zawsze ciocię wspominam gdy tę pastę robię 💗 Pojechałam wtedy na 50-tą rocznicę ślubu cioci Halinki 💗 (siostry Eli) i wujka Emila. Byłam drużką na ich ślubie te 50 lat wcześniej, miałam białą sukieneczkę, którą pamiętam, bo materiał miał tłoczone kwiatuszki i podobało mi się to bardzo. Pamiętam też jak dziadek Staszek niósł mnie do domu z wesela, bo usnęłam 🙂 Muszę odszukać stare zdjęcia, bo mam, z tego ślubu.  W ogóle – wzorem Luci – https://pozagranicamipolskialenietylko.home.blog/   – powinnam się wziąć za rodzinne wspomnienia, które zaczęłam spisywać kiedy się Wera urodziła i zarzuciłam niestety 🙁 Póki jeszcze cokolwiek pamiętam trzeba wrócić…

🍀🍀🍀🐶🍀🍀🍀

Słowa prof. Bralczyka o zdychaniu psów wywołały poruszenie w sieci. Pocieszające jest, że wśród ludzi rośnie świadomość, że „zwierzę nie jest rzeczą”, ale jednocześnie wylały z siebie żółć trolle wyzywające przyjaciół zwierząt od  ostatnich i też od „lewaków” co już w ogóle się kupy nie trzyma, bo co ma piernik do wiatraka? Ręce opadają, ileż złości, nienawiści, najgorszych emocji w naszym kraju! Nic dziwnego, że jest tak potwornie podzielony i czy kiedykolwiek uda się zbudować normalność? Wygląda to tak, że dawny zabór rosyjski ciągnie do putina razem z tymi co okradali na potęgę nasz kraj na skalę dotąd niespotykaną, dokładnie niczym najeźdźcy. Ruskich nici i powiązań jest bez liku i zwykły człowiek nie może pojąć, że tak jest naprawdę. Wystarczy posłuchać choć trochę komisji senackiej i Tomasza Piątka, włos się jeży na głowie….

Wracając do zwierząt – bez względu na to co pan prof. miał na myśli – uważam, że dobrze się stało, iż problem stał się tak głośny i „dyskutowalny”.  Kasia Dowbor, która jest mi bliska od czasu, gdy Lucy (moja siostra) opowiadała o niej pracując  w tv i  którą cenię za sposób prowadzenia programu „Nasz nowy dom” (teraz nie oglądam nowych odcinków na YT,  wracam do starych) wypowiedziała się tak, że sama bym lepiej tego nie zrobiła. Cytuję za party.pl

„Długo się zastanawiałam, czy zabrać głos w tak bulwersującej sprawie, jak wypowiedź językoznawcy profesora Bralczyka. Jednak nie jestem w stanie udawać, że nic się nie stało. Stało się!!! Zwierzęta nie zdychają tylko umierają!!! Tak samo czują jak my, cierpią, kochają i umierają jak my! Słowo zdychać jest poniżające, lekceważące i obraźliwe. Trzeba być człowiekiem bez serca i bez empatii, by używać go wobec zwierząt czy ludzi. Mój Benio umarł rok temu i ciągle go opłakuję. Pepe odszedł… umarł i jest w moim sercu. Panie Profesorze, szacunek należy się naszym braciom mniejszym i w tym przypadku w nosie mam poprawność językową.”

Od Ewy –https://mycastle.video.blog/   – dostałam piękną wypowiedź weterynarza. Czytałam ją MS na głos i ryczałam jak bóbr mając w oczach, myślach, sercu naszego Skitusia. MS zresztą też…

… rok temu Skituś razem z Szilunią towarzyszył nam w spacerach…

… Skitulek  uwielbiał wodę, tu w Grajcarku…

… nie pokazywałam wcześniej 💗 Skitusiowa urna 💗 tabliczka z napisem została zafoliowana i zawieszona na Skitusiowym drzewku …

💗💗💗

Czas idzie do przodu, język się zmienia, zmienia się znaczenie słów, np. w staropolszczyźnie „kutas” (wg Słownika Języka Polskiego) to była  «ozdoba z nici, jedwabiu, wełny, sznurka itp. w kształcie pędzla», a co dziś oznacza – nie będę nikomu tłumaczyć. Jeszcze mi się przypomniało, że szlachta „umierała” a chłop „zdychał”… ot, takie sobie niuanse języka i zmiana znaczenia oraz zastosowania na przestrzeni wieków. Gdybyśmy potrafili nie obrażać wszystkich wokół wylewając jad z żółcią zmieszany z powodu własnych słabości, braków itp., to byłby raj na ziemi w naszym przepięknym kraju nad Wisłą. Jest przecież najpiękniejszy na świecie bo mój, moich przodków i moich wnuczek…

Jest piękny co widzę choćby spoglądając ze szczawnickiego balkonu albo idąc z Szilunią na spacer ( MS pilnuje w tym czasie matki). Wczoraj spotkałyśmy młodego jelonka koło Dworku Gościnnego. Spokojnie skubał sobie trawę nie bacząc na tłum ludzi robiących zdjęcia albo kręcących filmiki. Nie dołączyłam się, uwiecznię go w spokojniejszym miejscu i czasie. Dziś wracałam z miasteczka z zakupami i wypatrzyłam go leżącego w trawie. Przechodzący ludzie go nie widzieli, nie szukali, lecz ja wiedziałam, że akurat tu może być. Nie podchodziłam, żeby nie zakłócać mu sjesty i przeżuwania.

… w poniedziałek rano …

Szilunia pozdrawia wszystkich i życzy samych miłych wrażeń 🌞🍀

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie, Szczawnica. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

28 odpowiedzi na NIEMOCY ciąg dalszy 😫

  1. jotka pisze:

    Niemoc w tym wypadku nie dziwi, realia życia codziennego wyczerpują dostatecznie.
    Znam to, Aniu z autopsji i bardzo wspieram Cię duchowo!
    Różne pasty do chleba pamiętam z domu, moja mam często robiła, musze sobie niektóre przypomnieć i zastosować.
    Co do wypowiedzi profesora – jeśli cos może go usprawiedliwić, to tylko wiek, choć nie wszyscy w podobnym to mentalny beton, ale pamiętam mojego teścia i jestem w stanie pojąć, że istnieją takie osoby.
    Już samo określenie, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka wyklucza stwierdzenie, że zdycha, przecież przyjaciel UMIERA!
    Pozdrawiam Szilę i Was z Rysiem oczywiście!

    • anka pisze:

      Jotuś:-) Nawet nie chodzi o to, co prof. powiedział, stary człowiek ma prawo mówić to, co uważa za stosowne, nie musi zmieniać zdania z wiekiem itd., i ja to szanuję. Ale to co z siebie wyrzucili – ogólnie – nieprzyjaciele ludzi i zwierząt, po prostu przeraża. Tyle obrażania, nienawiści, jadu, żółci i jak jeszcze to nazwać – nie do wyobrażenia, że w tych „ludziach” może się zmieścić. Nie wiem, może ich samych te „wydalone” energia zmienią…
      Asiu, dziękuję za wsparcie, „pchamy swoje taczki” i tak musi być. Szilunia i MS dziękują również 🙂 Buziaki 🙂

  2. BBM pisze:

    Aniu! Sama nie wiem, co Ci napisać. Jesteś cudowną wrażliwą kobietą i – JESTEŚ POTWORNIE ZMĘCZONA!!! Jakie jest wyjście w Twojej trudnej sytuacji?… nie wiem.
    Może są jakieś „czasowe” domy opieki- takie na dwa , trzy tygodnie, żebyście mogli po prostu odpocząć. Musicie mieć jakąś możliwość choćby częściowej regeneracji własnego organizmu. Bardzo, bardzo współczuję i otulam Ciepłym i Puchatym/ na dworze chłodniej, to już mogę./ Trzymaj się, kochana, i pomyśl o sobie i o mężu.

    • anka pisze:

      Matyldo:-) Jestem zmęczona, to prawda, ale reszta mija się z prawdą, jesteś dla mnie zbyt łaskawa moja droga Matyldo 🙂 Niemniej dziękuję za dobre słowo 🙂 Babci D. nie możemy nigdzie oddać, jest świadoma a poza tym domu opieki boi się gorzej niż diabeł święconej wody. Wypisuje od lat gdzie może (w krzyżówkach, na kartkach, na serwetkach), że my będziemy sprzedawać dom, a ona ma sobie szukać przytułku. Skąd jej takie coś przyszło do głowy ? Tego nikt nie wie. Przecież sprzedaliśmy dwa mieszkania, by kupić mały segment z ogródeczkiem, żeby ona nie była sama, miała opiekę na starość i ogródek o jakim marzyła. Jeszcze nikt nie myślał o chorobie jakiejkolwiek. Skąd takie myśli się biorą w chorej głowie – tego nikt się nie dowie.
      Dzięki za troskę i wsparcie, już mi lepiej, chyba pełnia mnie dobiła czy co… Ciepłe i Puchate przyjmuję w każdej ilości bez względu na pogodę i temperaturę i odsyłam, żeby rosło w siłę:) Buziaki 🙂

  3. Czytałam chyba na jakimś blogu coś, co dotyczyło prof. Bralczyka, z adnotacją, że trochę mu notowania spadły, i nie wiedziałam, o co chodzi. U Ciebie się dowiedziałam…

    Ta niemoc to może być rzeczywiście to, o czym pisze wyżej BBM. Wczoraj był artykuł na GW o opiece nad chorymi na Alzheimera i o kompletnej rozsypce psychicznej i fizycznej rodziny. Warto poczytać też komentarze. Poszukaj tytułu: Czy dobra córka oddaje chorą matkę, bo mi blog nie pozwala wkleić linka.

    • anka pisze:

      Małgosiu:-) Mogę powiedzieć, że wiem – jeśli nie wszystko to dużo – o chorobie Alzheimera. Już to przerabiałam. Tylko… u każdego chorego przebieg choroby jest inny, zachowania, reakcje na bodźce są bardzo różne zależnie od – jak to się mówi koloru chmur i fazy księżyca… Mogą być co godzinę inne… Czytałam artykuły, podręczniki dla opiekunów itd. a rzeczywistość swoje… Coś wiesz na ten temat… Dziękuję i przytulam 🙂

  4. Stokrotka pisze:

    Jaka tam NIEMOC? O tylu ważnych sprawach napisałaś.
    Jesteś w formie…. I już.
    I tak trzymaj !!!
    A psinka w Grajcarku cudna!!!
    Stokrotka

    • anka pisze:

      Jaguniu:-) Dziękuję za wsparcie Stokrotce kochanej 🙂 Staram się doprowadzić do porządku i już prawie … się udaje. Skitulek uwielbiał wodę i był przeszczęśliwy pluskając się w Grajcarku albo w Sopotnickim potoczku 🙂
      Buziaki i serdeczności z Ciepłym i Puchatym 🙂

  5. Urszula97 pisze:

    Oj kochana ,straszne ale musicie ciągnąć wózek dalej a on coraz cięższy, ściskam i tulam.Jesli oddacie babcię gdzieś na 2 lub 3 tygodnie to po powrocie będzie gorzej bo tych ludzi dosyć mocno faszerują lekami uspokajającymi o nasennymi ,nie wiem co radzić. Siły I wytrwałości, buziaki Aneczko.

    • anka pisze:

      Uleńko:-) Oddanie babci D. nie wchodzi w rachubę. Trzeba się wziąć w garść i nie marudzić. Ale czasem tak dopada człeka (nie)poczciwego jakaś chandra pewnie z powodu pełni… Dziękuję Uleńko za wsparcie i dobre słowo. Przytulam 🙂

  6. Lucia pisze:

    Aniu. To stres ta niemoc. Mam teraz podobnie. Czasami nie mam siły żyć. Stąd chwytam się czego mogę. W Tyglu jest piękny wiersz a propos profesora Bralczyka .
    Nasi przyjaciele umierają. Czy to są ludzie czy zwierzęta.
    Całuję

  7. Lucia pisze:

    Aniu Kochana. Ta niemoc to stres. Mam podobnie. Czasem żyć mi się nie chce.
    A w Tyglu jest wiersz w kontekście słów prof. Bralczyka. Nasi przyjaciele umierają tak ludzie jak i zwierzaki.
    Całusy

    • anka pisze:

      Luciu:-) Każdy ma granice wytrzymałości i czasem do tej granicy się dochodzi. Nic to, damy radę bo tak trzeba… Mamy zakodowane poczucie obowiązku do wypełnienia i tyle. Czasem się znosi dobrze, czasem tak rzeczywistość dojedzie, że się wydaje iż więcej nie udźwigniemy, prawda? A my się podnosimy i idziemy dalej. My kobiety jesteśmy silne… Nasunęło mi się pytanie czy Włoszki są tak silne jak my Polki?
      Zaraz zajrzę do Tygla. Dziękuję Ci kochana. Przytulam 🙂

  8. Ewa pisze:

    Jakie Sziluńka ma mądre oczy. Aniu, musisz odpocząć. Robić choć przez chwilę tylko to, co chcesz a nie to, co musisz. Przecież ty nawet nie masz jak dać ujścia emocjom. Ja wrzeszczę i klnę, kiedy mnie coś wkurza, a ty, łagodna istoto, jak rozładowujesz stres? Przytulam mocno.

    • anka pisze:

      Ewuś 🙂 Czasem coś chlapnę ozorem 🙂 Kląć też się już nauczyłam, ale to głównie do – już nie telewizora, bo nie mam – mówiących głów na YT, choć słucham i oglądam to co chcę, jednak się nie mogę chwilami powstrzymać od komentarza, rozumiesz…
      Szilunia ma mądre oczy bo to mądra dziewczynka jest 🙂 I znów pan prof. zganiłby za używanie słowa „dziewczynka” w tym miejscu. A ja nawet „córcia” mówię i kto mi zabroni ? Buziaki 🙂

  9. Krystyna pisze:

    Aniu, jesteś i starasz się być na bieżąco w tylu ważnych sprawach. Jest dobrze i będzie lepiej.

    • anka pisze:

      Krysiu:-) Kochana jesteś 🙂 Dziękuję Ci bardzo. Staram się i na pewno będzie lepiej, musi po prostu. Serdeczności ze Szczawnicy 🙂

  10. Urszula97 pisze:

    Aneczko,w dniu Twojego święta radości,miłości, cierpliwości, siły, spełnienia marzeń, ❤️⚘️

  11. Salmiaki pisze:

    W dniu imienin życzę powrotu sił witalnych, uśmiechu na twarzy, pogodnych myśli, wiary, spełnienia marzeń! Przesyłam pogodne myśli z deszczowego miasteczka.

  12. Salmiaki pisze:

    ❤️
    Napisałam i wcięło…

    • anka pisze:

      Salmiaki:-) Jest, nie wcięło. Dziękuję z całego serca za życzenia i słowa wsparcia. Wiesz, że w życiu jak na huśtawce, raz góra, raz dół. Czasem ten dół jak Rów Mariański… Ale co zrobić, trzeba zasypać i już!
      Przytulam i Tobie samego dobra życzę 🙂 ❣️

  13. Jacek pisze:

    W 2014 roku odwiedziliśmy w Ontario cmentarz dla mały zwierzątek (Pet Cemetery). Było na nim wiele nagrobków z wyrytymi inskrypcjami (i zdjęciami) dla piesków, kotków i innych stworzonek domowych. Ba, nawet widzieliśmy napisy w językach polskim, rosyjskim, chińskim i hebrajskim! Czytając te wzruszające słowa można było czuć, iż bez wątpienia były całkowicie autentyczne i płynące z serca.

    Jeden z bardziej pamiętnych napisów: Sammie (1992-2005). Nigdy nikt nie powiedział mu, że był psem, ale i tak w to nie uwierzyłby. Zawsze będziemy kochali naszego małego człowieczka.

  14. anka pisze:

    Jacku:-) Piękny napis dla Sammiego ❣️ Coś mi mówi w głębi duszy, że nasze domowe zwierzaczki w następnym wcieleniu będą ludźmi i to dobrymi… I że na pewno się spotkamy za Tęczowym Mostem… ❣️

  15. Jacek44 pisze:

    Piękny tekst i smutny, i… dzielny. Pozostaje trzymać kciuki za Waszą odporność i determinację. Profesor… naczytał się chyba refleksji o sobie, w autorefleksję nie wierzę.

    • anka pisze:

      Jacku44:-) Dzięki za odwiedziny i komentarz. Prof. Bralczyk ma zaledwie siedemdziesiąt kilka lat, do setki mu jeszcze trochę brakuje. Ma czas na autorefleksję, jeśli oczywiście jego myśli pójdą w tym kierunku… w każdym razie czas na to
      ma człowiek dopóki żyje lub dopóki mu Alzheimer mózgu nie pożre…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *