„Po co wróciłaś…” 23

Przed urlopem Aldona wzięła udział w uroczystości, która dla niej wcale miła nie była. Dyrektor rzeczywiście odchodził i żegnał się z pracownikami. Patrzyła i słuchała ze smutkiem. Ten człowiek miał dobroć wypisaną na twarzy. Znał swoją pracę od podszewki, przeszedł wszystkie szczeble kariery dochodząc do szczytu, starał się nikogo nie skrzywdzić i nie urazić, nie odrzucał nowych pomysłów pracowników lecz zawsze sam je analizował i, przekonawszy się o słuszności, przyjmował. W przeciwnym wypadku – odrzucał jako bezużyteczne.

Rozglądając się dyskretnie wokół zauważyła, że Marian stoi obok jakiegoś mężczyzny i coś mu zawzięcie szepce do ucha. Dotąd biegał jak piesek za dyrektorem. Teraz, kiedy starszy pan odchodził i nic już od niego nie zależało, natychmiast począł skakać na dwóch łapkach koło kogoś innego. Cóż, umarł król, niech żyje król. Ten, który przechodził w stan spoczynku, był zbyt mądrym, inteligentnym człowiekiem, by słuchać podszeptów i donosów. Ale co będzie dalej? Westchnęła ciężko. Jak się potoczą losy firmy i ludzi z nią związanych? Czy zostanie doceniona praca, czy może ten, kto uczciwy pójdzie na bruk a zostanie donosiciel i kłamca?

Jak to dobrze, że ona ma jeszcze przed sobą urlop. Będzie mogła wyłączyć się na całe dwa tygodnie, nie myśleć, nie tracić nerwów. Nie będzie w tym czasie słuchać radia ani oglądać telewizji. Nie chce wiedzieć co się dzieje, kto strajkuje, kto i na co podniósł ceny, kto kogo chce rozliczać robiąc dokładnie to samo co potencjalny rozliczany albo jeszcze więcej. Brr, co się z tymi ludźmi porobiło.

Wystarczy się rozejrzeć, choćby tutaj. Nawet niektóre kobiety zupełnie pogłupiały. Jak można się tak wystroić do pracy? Albo zrobić z siebie takie czupiradło jak to z oczami w neonowej obwódce? Przecież one wyglądają jak stare, „przechodzowane”…tfu, co za myśli. Miała nikogo nie oceniać po wyglądzie. Niech każdy nosi co chce i jak chce. Najwyraźniej jest już bardzo zmęczona atmosferą niepewności i bezustannego zagrożenia.

Po zakończonej uroczystości poszła do swojego pokoju. Zadzwoniła Teresa oferując zawiezienie do Cięciwy nazajutrz po pracy oraz powrót wraz ze Stokrotkami. Chętnie przyjęła propozycję, bowiem zbliżał się termin wyjazdu do Tenczynka.

Po drodze opowiadała przyjaciółce o sytuacji w firmie, o atmosferze niezupełnie sprzyjającej pracy, uczciwej pracy, o pomysłach, których nie ma możliwości wprowadzić w życie.

– Powiem ci szczerze, że sama doszłam do mądrego wniosku: najlepiej jest pracować dla siebie i u siebie.

– Niby tak, ale to nie do zrealizowania, teraz jest najgorszy okres na tworzenie czegokolwiek. Zresztą co ja potrafię? Znam swoją pracę, ale co poza tym? Schować dyplom do szuflady i iść sprzątać ulice? Tam też za chwilę będzie konkurencja i odpadnę, bo się okażę za stara, dwudziestu lat już nigdy nie będę miała. Ludzie zaczną kraść z głodu a najbardziej aktualną lekturą, dla tych dzieci oczywiście, których rodziców będzie stać na płacenie za szkołę, stanie się „W piwnicznej izbie” i „ Jaś nie doczekał”. Zresztą, po co się przejmować, wystarczy po zmroku wyjść z domu. Zaraz cię zamordują i będzie z głowy. Policjanta nie uświadczysz, bo skąd? Tylko samobójca może latać nocami po ulicach, nadstawiać karku z gołymi rękami, bo jak użyje broni, będzie miał kłopoty nie do opisania.

– Ależ ja wcale nie mam zamiaru dać się zamordować. Będę żyła sto lat w zdrowiu, szczęściu, radości i dostatku – Teresa próbowała wprowadzić pogodniejszy nastrój. – Tobie też proponuję przyjąć powyższe założenia. Miałaś chyba ciężki dzień? – domyśliła się powodu kiepskiego humoru towarzyszki podróży.

– A bo to jeden? Zdaję sobie sprawę, że jestem rozdrażniona niemożnością jakiegokolwiek sensownego działania, patrzeniem na takich, co  biorą pieniądze jedynie za odciski na czterech literach.

– Za co?

– A za to, że robią sobie odciski na siedzeniu, bo ile godzin możesz siedzieć w jednym i na jednym miejscu? I jeszcze straszą i szantażują. Taki syn ci powie, oczywiście nie wprost ale owijając w bawełnę, że jeśli nie pójdziesz z nim do łóżka, to cię wyrzuci z pracy na zbity pysk.

– Zawsze jest tak, że w okresach przejściowych najwięcej do powiedzenia w każdej dziedzinie życia mają ludzie bez skrupułów. Tacy, których poziom moralny jest bardzo niski, a właściwie nie ma go wcale. Potem, w miarę normowania się sytuacji takie kanalie są eliminowane, same się eliminują. Tak jest w czasie rewolucji i przewrotów od początku świata.

– Masz  rację, oczywiście, ale na całym świecie okres przejściowy przechodzi, prawda? Przemija po prostu i zmienia się w okres stabilizacji i normalnego życia. A u nas trwa zawsze. Nie ma ciągłości, nie ma rozwoju. Jest tylko negacja wszystkiego co było i chęć niszczenia. Popatrz na historię, nigdy nie umieliśmy się uczyć na błędach i wciąż popełniamy te same. Już Mikołaj Rej powiedział o Polaku, że „i przed szkodą i po szkodzie głupi”

– To jest bardzo smutna prawda. Tak jak bardzo przykry jest dowcip, że diabły w piekle nie muszą pilnować kotła z Polakami, bo jeśli jeden choć trochę wyżej głowę podniesie, to „życzliwi” rodacy na powrót szybciutko wciągną go do smoły.

– Mędrcy łamali sobie głowy nad tym jak zmienić tę sytuację i co? I nic z tego.

– Wiesz co mi się wydaje? Że to wina postępującej degeneracji, postępującej przez wieki. W walkach wyznaczających naszą historię, ginęły zawsze najlepsze, najwartościowsze jednostki. Zostawali tchórze i krętacze. Oczywiście nie tylko, wiadomo. Ale kto walczył w powstaniach? Kto ginął? A hieny bogaciły się na tragedii rodaków i się rozmnażały przekazując swoje geny. Przypomnij sobie zabory, powstania, zsyłki, wynaradawianie. Kto był odważny, szlachetny najczęściej tracił jeśli nie życie to zdrowie, majątek, chęć i motywację do życia. O cholera! Widzisz go? – Teresa ledwo zdążyła zahamować przed pijanym indywiduum, które zatoczyło się z pobocza na jezdnię i jeszcze coś bełkotało.

– Widzę. I to bydlę ma takie same prawa jak ja, jego głos liczy się tak samo jak mój! A wiadomo, że zagłosuje na tego, co mu da na wódę, albo obieca, że da.

– Właśnie. Przejechałabym taką kreaturą a musiałabym odpowiadać jak za człowieka. Uff, jeszcze mi się wszystko trzęsie.

Wystawiła głowę przez szybę. Pijak stał oparty o drzewo i bełkotał coś chwiejąc się na wszystkie strony.

– Na drugi raz nie zahamuję, żebyś wiedział, ty…- ugryzła się w język i cicho mruknęła: – nie będę się poniżać rozmową z czymś takim.

Dopiero po długiej chwili położyła ręce na kierownicy i była w stanie jechać dalej. Kreatura ułożyła się w rowie na trawie i pewnie zasnęła.

– Wpadłyśmy w minorowy nastrój. A przecież powinnyśmy się cieszyć, bo jedziemy do dzieciaków, do oazy spokoju, szczęścia i dobroci.

– To prawdziwa oaza. Wiesz, Sergiusz wymyślił hodowlę psów, a ja, można powiedzieć, weszłam w to wyobrażenie. Wyobraziłam sobie życie tu, na wsi, oczywiście w domu z wszelkimi wygodami, bez umartwiania się. Ale płynące własnym rytmem, nie poganiane i nie wyznaczane przez nikogo. To jest właśnie to czego mi trzeba.

– Jeśli chodzi o Sergiusza…czy będę bardzo niedyskretna jeśli o niego spytam?

– A konkretnie?

– Co o nim myślisz?

– Wszystko co najlepsze. Zupełnie nie poradziłabym sobie bez niego. Bezwiednie dał mi tyle szczęścia, że powinno mi wystarczyć na resztę życia.

– Nie pleć. Być może życie dopiero się zaczyna, to znaczy twoja część szczęśliwego życia.

– Boję się takich myśli. Cieszę się tym co mam, każdą chwilą. Bez oczekiwań, bez względu na to jak się dalej losy potoczą. Jestem szczęśliwa z samego faktu jego istnienia, bo nie znać go i  nie kochać byłoby jeszcze gorzej.

– Cóż, Doniczko, przepadło, wygadałaś się – zaśmiała się uradowana Teresa. – Jakbym słyszała własne słowa, wypowiedziane kiedyś odnośnie Juranda, chyba je nawet gdzieś zapisałam. Wiesz co? Mam wrażenie, że dostojny brat Doroty żywi  podobne uczucia w stosunku do ciebie.

– Może tak, może nie. Nie wiem. Jak ma być, tak będzie. Nie chcę niczego przyspieszać, co ma się stać to się stanie we właściwym czasie. Wierzę w to. Swoich uczuć jestem pewna. Może pomyślisz, że w sumie znamy się zbyt krótko, żebym wygłaszała podobne teksty. Ale ja wiem, rozumiesz, wiem, że dojrzałam do tego uczucia i nic go nie zmieni. Nie mam się więc do czego spieszyć, bo ono jest i jest na zawsze. Strasznie bredzę?

– Nic podobnego. Już ci powiedziałam, że to samo czułam w stosunku do Juranda. Od pierwszego spotkania myślałam tylko o nim, nie mając zresztą nadziei na spotkanie go ponownie gdziekolwiek. No bo jakże liczyć na możliwość spotkania obcego człowieka w wielomilionowym mieście? Utopia. A jednak to było przeznaczenie.

– Wiesz Tereniu, Sergiusz jest bardzo podobny do twojego Juranda.

– Wiem. Przestudiowałam dokładnie kilka testów psychologicznych, wszystkie możliwe dane na jego temat i – możesz się śmiać ile chcesz –  w horoskopach.Potem skonfrontowałam te wszystkie wieści z rzeczywistością. Uważał, że dostałam fioła, bo ni stąd ni zowąd zadawałam mu różne idiotyczne z pozoru pytania, nie związane z tematem rozmowy. Przy okazji miałam świetną zabawę a mój mąż pukał się w czoło. 

   –  I do jakich wniosków doszłaś odnośnie Sergiusza?

– Że jest człowiekiem, który lubi żyć samotnie, to znaczy, nie znosi, aby przewijał mu się przez dom dziki tłum ludzi. Tak było do tej pory. A teraz widzę, że zaakceptował całą naszą osiedlową mafię i dobrze się wśród nas czuje. To znaczy, w każdej chwili może czmychnąć do siebie i ukryć się przed światem. Ale nie robi tego. – odpowiedziała Teresa.

– To dlatego, że lubi spokój i harmonię wokół. Dlatego, że jest wrażliwy i reaguje żywo na cudzą krzywdę – dopowiedziała Aldona.

– I jeszcze: nie znosi wtrącania się innych w swoje sprawy, ma na tym punkcie obsesję. Wciąż mu się zdaje, że ktoś będzie chciał sobie go podporządkować, jakby nic innego na świecie nie było do roboty.

– A on tego nie zniesie. Ani tłumaczenia się z tego co robi. Jeżeli jeszcze dodać, że nie przyjmuje dobrych rad, to stworzyłyśmy portret doskonały. Boję się czy nie ma czkawki. Tyle czasu o nim mówimy, że mógłby spaść z dachu przy zakładaniu tych swoich anten – uśmiechnęła się Aldona do obrazu, jaki pojawił się w jej wyobraźni.

– Czy wiesz za co też bardzo go cenię? Potrafił schować dyplom, rzucić pracę mając swoje ku temu powody i zacząć coś innego. To zajęcie jest, jak sądzę, przejściowe, ale to on sam musi dojść do odpowiedniego wniosku. A co się Dorota ciotce natłumaczyła! Ciotka wylała morze łez, że ukochany syn, którego wykształciła na inżyniera, pracuje jak zwykły robotnik.

– Dlaczego myślisz, że to przejściowe zajęcie?

– Bo jest stworzony do pracy głową, ręce powinny mu służyć jedynie pomocą a nie na odwrót. Natura obdarzyła go niewiarygodną inteligencją, do tego ma imponującą wiedzę. Cały czas studiuje literaturę fachową, żeby być na bieżąco i nie zostać w tyle.

– Kiedy ma na to czas?

– To tytan pracy. Gdyby ktoś kazał położyć mu się na leżaku i bezczynnie leżeć pilnując, żeby nie wstał, umarłby z pewnością. Drugim wyjściem poza „umarciem” byłoby zamordowanie dozorcy i znalezienie sobie zajęcia. Trzeciego wyjścia nie ma, nie istnieje.

– To zakrawa na pracoholizm.

– Panny już tak mają… No i zobacz, dojechałyśmy. Zaraz zostaniemy napadnięte przez dziką zgraję leśnych ludzi.

25.08.2017

  • kobietawbarwachjesieni Bardzo ciekawie piszesz. Planujesz wydać swoją twórczość, czy ma ona zostać tylko w blogu?
  • annazadroza kobietawbarwachjesieni:) Chciałabym, ale chyba poza zasięgiem. Wydałam tylko dawno temu „Wejście w światło”, „Mariannę” inny wydawca potraktował… nieładnie. Nie mam ani siły, ani zdrowia, żeby chodzić i szukać jak kiedyś, ani kasy, żeby wydać własnymi środkami. Z emerytury się nie da. A totka przestałam wysyłać:) Na razie blog jest lekarstwem na całe zło… Może się kiedyś odmieni. Teraz siedzę nad trzecią częścią, oczywiście w wolnych chwilach, przeglądając zapiski sprzed lat i wybuchając śmiechem na wspomnienie wyczynów i wypowiedzi dzieciaków. Jak dobrze zapisywać takie rzeczy:) Szkoda, że nie więcej.
  • mmzd Niecierpliwie czekam na więcej. !! czytam z ogromną przyjemnością – i opowiadanie, i bloga.
    <*0;ooooo;~~
  • annazadroza mmzd:) Dzięki 🙂 Ogromnie się cieszę, że młode (wówczas) mieszkanki Ursynowa spotykają się z sympatią a ich losy budzą zainteresowanie. Dziękuję za miłe słowa:):):)
Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Po co wróciłaś Agato?, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *