„Widocznie tak miało być” – 3

Dzień płynął za dniem, w oczach Aldony wszystkie brzydkie, szare, bez jednej słonecznej iskierki. Wysiadając z autobusu pomyślała, że takie jest jej życie: smutne i beznadziejne. Wprawdzie śmiała się głośno z żartów sąsiadów, psikusów dzieci i kocich figli lecz była to w dalszym ciągu reakcja zewnętrzna, nie mająca odbicia w duszy. W niej, czyli w Doniczkowej duszy, wciąż było mroczno i ponuro.

Mając w pamięci słowa Teresy próbowała walczyć z wypełniającym ją uczuciem bezwładu i kompletnej beznadziei. Przyjrzała się w lustrze swojemu odbiciu i stwierdziła, że faktycznie wygląda okropnie albo jeszcze gorzej. Przecież w takim stanie nie może się pokazać Sergiuszowi! W żadnym wypadku ukochany nie może jej takiej zobaczyć! Kupiła rubinę od Rosjan rozkładających swe towary na bazarku. Wieczorem Magda weszła w rolę fryzjerki i po upływie zalecanego na opakowaniu czasu z zadowoleniem oglądała wyniki swojej pracy, czyli ufarbowane na piękny kolor włosy najbliższej sąsiadki.

– Noo, pokaż mi się z tyłu… może być… wyglądasz już prawie jak kompletny człowiek – zawyrokowała nie zważając na minę Aldony.

– A kiedy, twoim zdaniem, zacznę przypominać całkiem kompletnego człowieka a nie „prawie”? – kąciki ust zaczęły leciutko drżeć jakby od tłumionego śmiechu lub płaczu.

– A wtedy, moja droga, kiedy przestaniesz udawać żałobną wdowę, zrobisz porządek w ciuchach i zaczniesz się z powrotem uśmiechać do siebie, nie tylko na pokaz. Rozumiesz? – przyglądała się spod oka rozmówczyni badając jej reakcję na swoją wypowiedź.

– To jest aż tak źle?

– No wiesz, rewelacyjnie nie jest… – Magda zła była na siebie za powiedzenie „żałobna wdowa”, miała wrażenie, że Aldona zaraz się rozpłacze, lecz ku swemu zdumieniu usłyszała niespodziewane słowa.

– Skoro tak się sprawy mają, nie mogę pozwolić dłużej cierpieć bliźnim z powodu mojego wyglądu. Ale ty mi pomożesz poprzeglądać ciuchy, pamiętaj!

– Z dziką rozkoszą – uradowała się Magda. – Natychmiast.

– Boisz się, że mi do jutra przejdzie, co?

– Właśnie.

W chętnej asyście Inki, Linki i Justynki rozpoczęły szmaciane szaleństwo: przymierzanie, przebieranie się, odkładanie na kilka stosów o różnym przeznaczeniu przejrzanych bluzek, bluzeczek, swetrów, spódniczek, spodni.

– Może mi teraz powiesz, że nie masz co na siebie włożyć? – Magda wyjęła Tinie z pyska zieloną spódnicę.

– Właściwie nie mam, bo albo za duże, albo za małe, albo kolor mi się znudził, albo trzeba coś przyszyć, albo…

– Daruj sobie – przerwała Magda. – Dobrze wiem o co ci chodzi. Nie możesz powiedzieć wprost?

– Czego? – udała zdziwienie Aldona.

– Żebym ci zrobiła kilka nowych sweterków akurat na twoją miarę.

– O rety, że też ja na to nie wpadłam!

– Obłudnica – wycedziła Magda przez zęby.

– A zrobisz? Magduniu kochana, zrobisz?

– Pewnie, że zrobię – Magda była zadowolona myśląc, że nareszcie przyjaciółka zacznie myśleć i działać, przestanie siedzieć bez ruchu wpatrując się w dal niewidzącym spojrzeniem.

cdn 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Powieści, Widocznie tak miało być. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Widocznie tak miało być” – 3

  1. Urszula97 pisze:

    No,no,no.Aldonka pięknieje.I watek dziergotek się wyłonił.Czekam na c.d. Fajnie się czyta.

  2. jotka pisze:

    Okazuje się, że nawet remanent w garderobie może kilku osobom przynieść radość, a nowe sweterki to motywacja do nowych kontaktów …

  3. anka pisze:

    Jotko:-) Cóż, prawdziwa kobieta nie ma wieku, może mieć 8 i 90 lat i wszystkie
    pośrodku 🙂 Nowy łaszek poprawia humor poprzez poprawę naszego wyglądu (we własnych oczach) i od takiego drobiazgu może się zacząć prawdziwie dobra zmiana (bez cudzysłowu) w życiu. Taki efekt domina 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *