„Pasma życia” 32

Elżbieta przeszła w stan nieczynny, a następnie na wcześniejszą emeryturę. Była wolna. Niby fajnie ale… Gdyby odeszła z pracy z własnej, nieprzymuszonej woli i w normalnych okolicznościach, nie byłoby jej przykro. W tej jednak sytuacji czuła żal, rozczarowanie, tęskniła za stworzoną przez siebie pracownią plastyczną zniszczoną przez Larwę i za dzieciakami, do których się zawsze przywiązywała. Zabrakło jej motywacji jaką była konieczność codziennego  zadbania o siebie przed pójściem do pracy. Tam musiała przestać myśleć o swoich problemach,  zajmowała się wychowankami, pracownią i wdrażaniem własnego autorskiego programu nauczania przedmiotu,  wypracowanego na podstawie wielu lat doświadczenia. Czuła się źle tym bardziej, że Mirek przesiadywał w domu zamiast iść do pracy i zorientowała się, że ma kłopoty wynikające z nadużywania alkoholu. Został zawieszony a potem zmuszony do przejścia na emeryturę. Tak więc koszmar przebywania z byłym mężem pod jednym dachem wzrastał i wzrastała jej frustracja.

Myślała o znalezieniu jakiegoś zajęcia. Przeglądała ogłoszenia w gazetach, na próżno. Stwierdziła, że nic nie potrafi, do niczego się nie nadaje, niczego nie znajdzie, bo dla niej żadnych ofert pracy po prostu nie ma.

Któregoś dnia zastukała do drzwi Adelka. Ela odłożyła czytaną książkę z grymasem niechęci na twarzy.

– Głupie dialogi – stwierdziła. – Super pracę jej znalazła, akurat. Może w Stanach tak, ale na pewno nie u nas. Jakbym miała dwadzieścia lat życia i przynajmniej piętnaście praktyki w zawodzie to co innego.

– Coś musisz ze sobą zrobić – powiedziała Adelka stanowczo. – Może polityka?

– Chyba się z głupim na rozum pomieniałaś. Mam telewizor. Włączę i oglądam kabaret na jednym programie, kryminał na innym, horror na kolejnym i nie mam ochoty oglądać tego jednocześnie i bezpośrednio. Wolę z daleka i na ekranie, bo mogę zmienić kanał albo w ogóle wyłączyć.

– W takim razie… może poszłybyśmy na Uniwersytet tak zwanego trzeciego wieku? – zaproponowała Adelka. – Postanowiłam zrezygnować z kawałka etatu, zostawię sobie tylko jedną czwartą, w końcu już jestem na emeryturze i nic nie muszę. Mogłybyśmy się zapisać na przykład na gimnastykę albo hiszpański. Zawsze mi się ten język podobał, mogłabym się go trochę pouczyć.

– Właściwie… czemu nie? – zastanowiła się Elżbieta. – Trudno mi spędzać cały dzień w domu kiedy wiem, że on jest za ścianą i obmyśla czym by mi znów dokuczyć albo jak mnie najszybciej zgładzić z tego świata. Wychodzę z psicami na długie spacery ale to za mało. W domu przez cały czas jestem w nerwach, muszę mieć oczy dookoła głowy, boję się, że mnie nagle  zaatakuje.

– Tym bardziej powinnaś częściej wychodzić. Może się jeszcze na tańce zapiszemy?

Ela przemyślała propozycję i obie rozpoczęły nowy etap życia jako „studentki” Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Zapisały się na basen, gimnastykę, tańce i hiszpański.

Z przyjemnością chodziły na zajęcia, rozruszały się, kondycja im się poprawiła a co za tym idzie – zdrowie też. Elżbieta orzekła, że dzięki zwiększonej dozie ruchu lepiej zaczęło jej się myśleć. Zaczęła więc myśleć bardzo intensywnie nad sposobem uwolnienia się od obecności byłego męża w domu. Myślała, myślała i wymyśliła. Najpierw musiała przeprowadzić kilka poważnych rozmów z Rafałem i przekonać go do swojego pomysłu. Następnym krokiem, dla niej najtrudniejszym, było zmuszenie samej siebie do odezwania się do Mirka, heroiczne przełamanie swoich lęków w celu osiągnięcia najważniejszego, upragnionego celu. Przełamała się. Nadludzkim wysiłkiem opanowała emocje i zaproponowała byłemu mężowi, aby przeprowadził się do mieszkania po jej mamie, w którym aktualnie mieszkał Rafał. Chłopak zgodził się przenieść do matki na czas oczekiwania na swoje własne mieszkanie. Robert się już jakiś czas temu wyprowadził i wspólnie z dziewczyną wynajmowali kawalerkę. Ponieważ wiadomo, że każdy sądzi według siebie, Mirek długo zastanawiał się jaki podstęp ma Elżbieta w zanadrzu. Ona zaś miała tylko jedno jedyne pragnienie: uwolnić się od prześladowcy. Zgodził się wreszcie, ale podpisali umowę, że wyprowadzi się z ursynowskiego mieszkania pod warunkiem, że do końca życia będzie miał zapewnione lokum w mieszkaniu byłej teściowej.

Pomału zaczynała Ela patrzeć na świat z lekkim uśmiechem na ustach i nadzieją na lepsze życie. Bardzo często, chwilami wręcz obsesyjnie, pojawiały się myśli o Winicjuszu. Kiedyś  na przykład ni stąd ni zowąd przypomniały jej się wypowiedziane przez niego słowa.

– Jesteś tajemnicza jak Dunajec. Głęboko kryje się coś, co ucieka przed ludźmi. Chwilami wydaje się, że widać dno a chwilami głębia staje się nieprzenikniona jak ty, Elżuniu. Kiedy idziemy razem i rozmawiamy to śmiejesz się i żartujesz, nagle milkniesz, uciekasz w głąb siebie, zapadasz się w toń jakby cię nie było.

Szli w milczeniu. Po dojściu do następnego zakrętu wyprzedził ją o krok, wziął za rękę i spojrzał prosto w oczy.

– Elżuniu, jesteś wspaniałą kobietą – powiedział.

– Szkoda, że ci nie wierzę – pomyślała, głośno zaś odrzekła – oj tam, oj tam, nie pleć.

Wyrwała mu rękę i pobiegła przed siebie. Od razu ją dogonił i do końca dnia rozmawiali już tylko o urokach górskich tras turystycznych.

30.03.2018

  • kobietawbarwachjesieni Oj! Jakie to życie jest skomplikowane. Widać to nawet w różnych powieściach i opowiadaniach, a co dopiero mówić o rzeczywistości.
  • annazadroza Marysiu:-) Życie potrafi przynieść takie niespodzianki, że najlepszy scenarzysta nie wymyśli nic podobnego. Oby ze szczęśliwym zakończeniem:)
Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Pasma życia, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *