A w Szczawnicy…

Wstyd przyznać, ale czuję się jakby coś ze mnie wysysało całą energię. Nie powinno tak być, znam przecież sposoby obrony przed takim działaniem… ale ledwo dycham i już. Upał może trochę ma wpływ mimo iż lubię ciepełko, trudniej mi się oddycha, bo astma, pewnie peselioza się dokłada, tu strzyka, tam boli, puchnie na dodatek… Nie możemy wspólnie wyjść z MS na dłuższy spacer z Szilunią, bo babcia D. ma odjazdy coraz większe i częstsze. Praktycznie co wieczór nadchodzą demony… jakieś napływają nie wiadomo skąd, z krainy przeszłości, z krainy strachów i horrorów, z krainy wyobraźni… któż może to wiedzieć, ona sama biedna nie wie… nie wie, że to nie jest rzeczywistość, że to urojenia chorego umysłu, majaki uszkodzonego mózgu, wytwór czegoś co się łączy z czymś w głowie tworząc dziwne widziadła… W zeszłym roku mogliśmy jeszcze chodzić po Szczawnicy i okolicy odwiedzając ulubione kąty. Jeszcze Skituś był z nami, wprawdzie cierpiący chwilami, ale i szczęśliwy też. Po operacji mieliśmy nadzieję, że jeszcze z nami pobędzie dłuższy czas… Niestety, los zarządził inaczej. Operacja była 19 września, za Tęczowy Most odszedł 10 grudnia. Brakuje kochanej mordulki, tym bardziej, że w bloku obok mieszka posokowiec i widzimy go codziennie… Tym bardziej, że ludzie się zatrzymują pytając gdzie drugi piesek… Tłumaczę  i oczywiście łzy w oczach…

… to było w zeszłym roku w Parku Górnym, widać z przodu Modrzewie

Dość marudzenia, widok z balkonu jak zawsze jest wspaniały, Szilunia daje radę, na zmianę z MS chodzimy na spacery. MS – jeśli stan matki jest akurat na tyle dobry, że da się ją wyprowadzić z domu – wsadza ją do samochodu i zawozi nad Grajcarek. Tam po płaskim przez kawałek promenady czasem przechodzi, ławeczki są więc usiąść może w każdej chwili. Ja w tym czasie zabieram rzeczy do prania, podmieniam ubrania na świeże, robię kontrolę zawartości kieszeni znajdując różności np. cukierki lub papierki po nich, ciastko, kawałek bułki, zapisane karteczki z różnymi tekstami (co się akurat pojawiło w chorej głowie)…

… zachód słońca z balkonu widoczny …

🍀🌞🍀

Miałam nie marudzić przecież. Słuchajcie, najfajniejszą sprawą było spotkanie z Jotką i jej Małżonkiem!   https://paniodbiblioteki.blogspot.com      Udało się wyjść, zostawić babcię D., a po powrocie zastać ją całą i mieszkanie nie zrujnowane doszczętnie 😊 Wprawdzie padał deszcz kiedy wyszliśmy z domu, nie muszę mówić jak wygląda zmokła kura 😊 właśnie tak wyglądałam 😊 ale co tam. Umówiliśmy się pod Wiewiórem (figura kwiatowa) i bez trudu się poznaliśmy. Ja – choć dzikus z natury – nie miałam żadnych oporów ani tremy przed spotkaniem, przecież ludzie, którzy „znają Józefa” zawsze się porozumieją. Spędziliśmy miło czas pod parasolem U Jacaka, gdzie dają dobrą kawę i szarlotkę. Dla Szilki zawsze mam przegryzkę przy sobie (poza woreczkami na wiadomo co 😉 ) więc i ona miała chwilę dla siebie. Staraliśmy się z MS sugerować najpiękniejsze miejsca do zwiedzania  i trasy do przejścia w tak krótkim czasie jakim dysponowali Jotka z Małżonkiem. Dawniej i my wpadaliśmy dosłownie na kilka dni starając się zobaczyć i zwiedzić jak najwięcej, więc dokładnie wiem jak trzeba się sprężać oraz wybierać czas i miejsce. Nie ma to tamto 😃 Odpoczywać można po powrocie do domu oglądając fotografie zrobione podczas urlopu i wspominając przeżyte chwile.

… z tyłu za nami to Englander

U Jacaka pod parasolem deszcz nie był straszny …

Jotka z Małżonkiem czas spędzali bardzo intensywnie. Wiem, bo pisała gdzie byli, gdzie są i gdzie będą 🙂  Bardzo cieszę się z naszego spotkania,  to wspaniała sprawa poznawać osobiście fajnych ludzi znanych z blogów. Potwierdza się stara prawda, że intuicja wie najlepiej jak wybierać, tylko trzeba jej dać dojść do głosu i słuchać podpowiedzi 🙂

… Wiewiór z boku widoczny i Szileczka z MS …

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowa. Pozdrawiam serdecznie, życzę udanego weekendu i do następnego … 💗🌞🍀

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie, Szczawnica. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na A w Szczawnicy…

  1. Ewa pisze:

    Ale ci zazdroszczę spotkania z Jotką! Wprawdzie to ty jesteś na pierwszym miejscu listy „kochanych ludzi do zobaczenia”, ale i tak zazdroszczę. Przytulaski dla Sziluni, oby dawała radę jeszcze długo

    • anka pisze:

      Ewuś:-) Fajnie spotkać fajnych ludzi, prawda?
      Popatrzyłam na Skitusiowe fotki, potem myślałam o Twoim czarnulku, o moim Rolfiku i Browciu… zryczałam się… A wszystko przez rozpętaną dyskusję czy psy umierają czy zdychają! Szlag mnie trafił i jak z reguły się nie włączam, bo to bez sensu, nigdy nie byłam mocna w gadaniu i argumentach, to tu zdecydowanie napisałam, że moje umierały! A w ogóle zdychać to mogą wredni, obrzydliwi „ludzie” – w rodzaju hitlera, kim -jak-mu -tam z korei, stalina i innych sk…ów co się znęcają nad zwierzętami. Co Ty na to?
      Buziaki 🙂

      • Ewa pisze:

        Popieram w dwustu procentach. Ale myślę sobie, że pewnych ludzi nie da się przekonać do normalności, genetycznie tkwią w swoich popieprzonych mentalnych zaściankach. Tak samo jest z poglądami na prawa kobiet, na aborcję, na równość dot. obowiązków i praw… I mam wrażenie, że im więcej katolika w takim dzbanie, tym większy ubytek w mózgu. Możesz usunąć mój komentarz, bo nie chcę cię narażać na jakieś protesty obrażonych debili. I cieszę się, że nie mieszkam już w tym popapranym kraju, choć niestety, ciągle jeszcze we mnie ten kraj siedzi. Całuski

        • anka pisze:

          Ależ ja się z Tobą zgadzam całkowicie! Znasz powiedzenie, że jeszcze nie chrześcijanin a już katolik… I nie ma w tym nic obraźliwego dla osób prawdziwie wierzących, bo przecież do nich nie zaliczę takiego, co „modli się pod figurą a diabła ma za skórą”. Pomyśl, że podstawowe 10 przykazań to podstawowe normy prawne, gdyby były przestrzegane to mielibyśmy raj na ziemi. Nie uważasz? A stosunek do zwierząt dla mnie świadczy o człowieczeństwie…
          Buziaki Ewuniu♥️❣️

  2. Urszula97 pisze:

    Ciężko Wam Aniu, lepiej nie będzie.To i tak cud że byliście w Szczawnicy z babcią.Fajne kobietki jesteście ,Jotka też opisała to piękne wydarzenie, też mi się zdarzyło takie spotkanie.No a ja dalej w czarnej dziurze, 1 lipca była rozprawa w sądzie, 2 tygodnie trzeba czekać na uprawomocnienie się wyroku a pani sędzia poszła na urlop i dokumentu nie mam, jeden podpis i pieczątka, masakra.Ściskam i przytulam.Duzo siły I wytrwałości,

    • anka pisze:

      Uleńko:-) Ta nasza biurokracja to horror. Jeden podpis i jedna pieczątka potrafią człowiekowi życie utrudnić jakby kłopotów w tak stresującej sytuacji było mało. I Tobie siły i cierpliwości kochana 🙂 Przytulam <3

  3. BBM pisze:

    Pisz, pisz często, 2-3 zdania.Dostaniesz dużo ciepłych słów. To pomaga. A ja Cię przytulam- jak zawsze. I życzę wreszcie spokojnego życia, bez lęku. Buziaki.❣️

    • anka pisze:

      Matyldo:-) Dziękuję bardzo za wsparcie… Co poradzisz jak nic nie poradzisz…
      Widok łani z maleństwem w kropki pod balkonem sprawia radość 🙂 Buziaki 🙂

  4. Stokrotka pisze:

    No to szczerze Wam zazdroszczę tej Szczawnicy i tych spacerów i spotkania z Jotka.
    I przypominam że Łazienki Królewskie czekają!!!!
    Stokrotka

    • anka pisze:

      Stokrotko:-) Wysłałam Ci wiadomość na pocztę, myślałam, że może uda się w parku w Piasecznie spotkać. Ale nic to, jakoś się umówimy. A Łazienki – czytałam – po wichurze zamknięte?
      Buziaki Stokroteczko kochana 🙂

  5. jotka pisze:

    Aniu, czas to był wspaniały, a mój mąż od razu was polubił, co u niego nie jest takie oczywiste! Sadząc po widoku z okna, mieszkacie wysoko, więc jakbyście codziennie byli w górach:-)
    Pesel daje się we znaki, ja chyba muszę zamieszkać w górach, bo na nizinach mi gorzej 😉
    Nie macie łatwo, życzę więc choć odrobiny oddechu od ekstremalnych sytuacji…

    • anka pisze:

      Jotuś:-) Z tymi naszymi Chłopakami to dziwno sprawa, reagują jak bliźniacy astronomiczni, hi hi 🙂
      Z balkonu faktycznie jest cudny widok, nawet jeśli nie da się wyjść gdzieś dalej to i tak jest cudnie. Balkon ratuje sytuację. Mieliśmy szczęście, bo teraz w nadbudówce w innym bloku, ostatnio wykończone mieszkania balkonów nie mają 🙁
      Mój pesel stwierdził widocznie, że wystarczająco nadokuczał, bo dziś bez zadyszki weszłam na górę i jeszcze mnie Szilka poprowadziła w dół, pod Urząd Miasta, skąd akurat młoda para wychodziła z gośćmi po ślubie. Stanęłam przy tablicy ogłoszeń i się gapiłam 🙂 Tylko zdjęć nie zrobiłam, a przecież mogłam z ukrycia, suknia panny młodej była piękna 🙂 Potem trzeba się było wdrapać z powrotem na Osiedla, ale specjalnie się nie zmęczyłam. Może pesel poszedł spać wiedząc, że inhalator mam zawsze przy sobie, hihi.
      Uściski, buziaki i pięknego weekendu 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *