„Widocznie tak miało być” – 42

Dorota została zaskoczona przez bardzo przystojnego mężczyznę, którego spotkała wychodząc z mieszkania ciotki  gdzie podlewała kwiatki podczas nieobecności właścicielki. Zaskoczenie polegało na tym, że nijak nie mogła go sobie przypomnieć, on zaś zachowywał się jakby ją znał sto lat albo dłużej, powitał z wielką radością i wypytywał o całą rodzinę. Kiedy wreszcie dotarł do Sergiusza i okresu studiów, olśniło ją.

– O matko, Miłosz! To naprawdę ty? Dopiero teraz cię poznałam.

– Widziałem, że nie wiesz z kim rozmawiasz i byłem ciekaw, co dalej zrobisz – mówił rozbawiony sytuacją.

– Za skarby świata bym cię nie poznała gdybyś nie wspomniał jak zwialiście z ćwiczeń, żeby zdążyć na koncert i skończyło się złamaniem ręki.

– Aż tak bardzo się zmieniłem?

– Przez tyle lat każdy się zmienia… Oj, no dobra, nie będę kombinować. Pewnie, że bardzo. Było z ciebie takie chuchro, taka bida, że żadna dziewczyna nie zawiesiła na tobie oka na dłużej, co tam będę kręcić. Tak było. Ale teraz… to ho, ho – zaśmiała się. – W niezłe ciacho się przemieniłeś.

– Ty za to wcale się nie zmieniłaś, poznałbym cię na końcu świata. Dorcia, wyglądasz jeszcze ładniej niż wtedy…

– Dobra, dobra, mów mi tak jeszcze, zaraz wyjdę z siebie i stanę obok, bo moja mile połechtana próżność musi znaleźć jakieś ujście – powiedziała rozbawiona.

– Kilku z nas się wtedy w  tobie kochało, ale Sergiusz obiecał, że udusi każdego, który spróbuje cię zaczepiać.

– Aaa, to takie  buty. Porozmawiam ja sobie z tym moim braciszkiem…

– Ja właśnie w tej sprawie – wtrącił. – Ja też chciałbym z nim porozmawiać. Dlatego przyszedłem. Pomyślałem, że może jeszcze mieszka tutaj jego mama i dowiem się jak go znaleźć.

– Od ciotki niczego byś się nie dowiedział bo jej nie ma, wyjechała. Ale jestem ja – szelmowsko zmrużyła oko. – Jeśli powiesz po co ci mój najdroższy braciszek, to może pomogę ci go znaleźć. To nie jest obecnie takie proste.

– Dlaczego? – zdziwił się

– Bo się ukrywa – oznajmiła tajemniczym prawie szeptem.

– Przed kim? – zdziwił się jeszcze bardziej.

– Przed komornikiem i przed prawie byłą żoną – wyjaśniła nie zmieniając tonu.

– Coś podobnego, jak do tego doszło?

– O nie, mój drogi, nic więcej ode mnie nie usłyszysz dopóki się nie dowiem po co szukasz mojego brata. A może jesteś w zmowie z wrogami i chcesz mu zrobić krzywdę?

– Oszalałaś? Ja?

– Skąd mogę wiedzieć? Ludzie się przecież zmieniają, sam się zmieniłeś nie do poznania. Może coś się za tym kryje?

– Chyba się filmów sensacyjnych za dużo naoglądałaś – stwierdził z niesmakiem. – A może pójdziesz ze mną na kawę? Wszystko ci opowiem.

– Na kawę nie pójdę, bo nie mam czasu, ale ty możesz mnie odprowadzić i pogadamy po drodze. Jak nie skończysz zanim dojdziemy, to zajdziesz na kawę do mnie.

– A nie dostanę w łeb od Sergiusza? – zaśmiał się.

– Od Sergiusza nie, najwyżej od Michała. To jak? Idziesz?

– Pewnie, że idę. Niechże po tylu latach spełni się chociaż jedno marzenie i odprowadzę cię do domu – westchnął komicznie przewracając oczami.

Gadali jedno przez drugie i nagadać się nie mogli, nie zdążyli nawet poruszyć zasadniczego tematu, bo tyle innych spraw nazbierało się do omówienia. Doszli więc pod blok Doroty i wjechali windą na górę.

– Kochanie, jestem – zawołała otwierając drzwi, jej wołanie zostało zagłuszone radosnym szczekaniem Azy, które przeszło w głuchy pomruk gdyż za panią ukazał się obcy mężczyzna.

– Co u diabła – z kuchni wyskoczył Michał z nożem w ręce, który bynajmniej nie miał być użyty jako narzędzie mordu lecz służył aktualnie do obierania ziemniaków, czego dowodem był ziemniak trzymany w drugiej ręce.

Równocześnie do przedpokoju wbiegli chłopcy zainteresowani nagłą zmianą głosu Azy, zwiastującą ewentualne ciekawe rozwinięcie sytuacji.

– Czy ja mam szansę ujść z życiem? – spytał wcale nie przestraszony Miłosz.

– O, mamy gościa – zdziwił się Michał. – Nic nie mówiłaś…

– A skąd miałam wiedzieć, że spotkam tego faceta pod domem ciotki i go nie poznam? – parsknęła śmiechem. – Rozmawiałam z nim pewnie kwadrans usiłując sobie przypomnieć kto to może być, zanim mnie olśniło.

– Cześć, Miłosz Rzepecki – wyciągnął rękę do Michała. – Szukałem Sergiusza a trafiłem na Dorcię. Całe szczęście, że akurat się napatoczyła, bo nigdy bym nie znalazł szanownego braciszka.

– Michał Zabawski, witaj, mam brudne ręce, widzisz, domowe obowiązki…

– Wchodźcie chłopaki dalej, będziecie tak stać w przedpokoju? – Dorota wyjęła Michałowi z ręki nóż i ziemniaka. – Umyj ręce i idźcie do pokoju. Miłosz, zjesz z nami obiad?

– Jakby to wyglądało? Nie wypada …

– Akurat ty kiedykolwiek przejmowałeś się tym, co wypada a co nie, Nie uwierzę, że aż tak się zmieniłeś – zaśmiała się pani domu. – A to są nasi synowie – wskazała Kajtusia, Bartka  i Jędrka.

– A ty skąd znas moją mamę? – zapytał od razu Kajtuś.

– Z dawnych czasów – uśmiechnął się Miłosz.

– A kiedy były dawne casy?

– Jak ciebie nie było na świecie.

– To były strasnie dawne casy – stwierdził Kajtuś. – A po co sukałeś mamy? Mas coś dla niej?

– Szukałem Sergiusza i przypadkiem trafiłem na twoją mamę.

– Aha, psypadkiem. A po co sukałeś wujka?

– Kajtusiu, zlituj się – jęknął Michał. – Zamęczysz pana Miłosza.

– To Miłos nie jest wujkiem? – zdziwił się Kajtuś.

– Ależ mogę być, z miłą chęcią – zaproponował Miłosz, któremu się gęba rozjeżdżała w bezustannym uśmiechu kiedy słuchał malca.

– Dobze, jak jus jesteś wujkiem, to mozes zostać i Aza cię nie zezre – powiedział poważnie Kajtuś i wyszedł z pokoju ale zaraz wrócił. – Psecies nie powiedziałeś po co sukas wujka.

– Sergiusza? – upewnił się gość.

– Noo…

– Nie mówi się „no” tylko…- zaczął Michał.

– Psecies wiem, ze „tak” ale mi się nie chce. No to wujek powies wrescie po co sukas wujka?

– Mam do niego sprawę, pewną propozycję – Miłosz próbował mówić poważnie ale nie wytrzymał, patrząc na minę Kajtusia nie zdołał się opanować i parsknął śmiechem.

Wiadomo, że śmiech jest zaraźliwy i Michał też się uśmiechał, Dorota zajrzała zainteresowana.

– To jakaś wesoła propozycja musi być – zauważyła. – Zaraz podam obiad i wszystko zeznasz jak na spowiedzi.

Okazało się, że Miłosz wygrał konkurs na projekt obiektu sportowego w Szwajcarii. Sam pomysł zakiełkował mu w głowie dawno temu, jeszcze w czasie studiów. Podzielił się wtedy swoją wizją z przyjacielem i w ramach rozwijania twórczej wyobraźni stawiali zamki na lodzie. Mnóstwo tych zamków zbudowali. Część z owych planów wykorzystał w konkursowym projekcie. Machnąłby ręką na wszystko gdyby nie wygrana, lecz teraz poczuł się w obowiązku odszukać Sergiusza i przypomnieć mu o dawnych marzeniach, z których część  teraz miała szansę nabrania realnych kształtów. Chciał, by dawny przyjaciel wziął udział we wcielaniu w życie projektu, który kiedyś wspomógł wyobraźnią i fachowymi radami.

Dorota poczuła, że świat wokół pojaśniał. Zobaczyła światełko w tunelu, realną możliwość wyjścia z impasu, ratunek dla brata. Miłosz zaś objawił się jej jako posłaniec dobrej nowiny przysłany z innej planety. Siedziała bez ruchu wpatrzona w gościa z rozanielonym wyrazem twarzy.

– Dorcia, co ci? – zdziwił się nieświadomy posłaniec. – Czemu mi się tak dziwnie przyglądasz?

– Kochanie, hop, hop, tu ziemia –  zamachał ręką Michał przyzwyczajony do nagłego „zawieszania się” ukochanej.

– To u mamy normalne jak się zamyśli – skomentował bez emocji Jędrek.

– Albo jak ma nowy pomysł to tes się nie rusa – dodał Kajtuś.

– Miłosz, czy ja dobrze zrozumiałam? – odezwała się „odwieszona” Dorota. – Chcesz go wciągnąć do tego swojego projektu i zabrać na trochę do Szwajcarii?

– Dokładnie to miałem na myśli.

– To jest…to jest genialny pomysł! Oderwie się od tutejszych spraw, zarobi na spłatę kredytu… bo zarobi, prawda? Miłosz?

– Warunki finansowe rysują się w bardzo jasnych kolorach – odpowiedział.

– Przyjmijmy, że zarobi – powiedziała do siebie.- Biedroneczkę albo weźmiemy do siebie albo będzie u ciotki…

– Jaką biedronkę? – zdziwił się Miłosz.

– Nie biedronkę, tylko Biedroneckę – sprostował Kajtuś. – To córecka wujka.

– Aha, rozumiem. A jej mama nie może się nią opiekować?

– Agata? Czyś ty zgłupiał? –  krzyknęła Dorota. – Właśnie o to chodzi, żeby ona dziecka w swoje łapy nie dostała.

– Jak to? Dlaczego? Ma zabrane prawa?

– Jeszcze nie, ale sprawa jest w toku – odpowiedział Michał. – Nasza kancelaria ją prowadzi.

– Michał, ona naprawdę znowu wyjechała? – spytała Dorota.

– Naprawdę. Powiedziała, że skoro mała pojechała z babką na wakacje, to ona nie musi tu gnić. Podejrzewam, że pojechała do Sergiuszowego byłego wspólnika.

– Przecież nie ma go w domu. Jak idę z psicą zaglądam do okna, jest zawsze ciemno odkąd zniknął. Mieszka niedaleko – wyjaśniła Miłoszowi. – Pytałam nawet znajomej od psa, która mieszka w tej samej klatce, ale go od dawna nie widziała. Natomiast poznała Agatę na zdjęciu, wielokrotnie ją spotykała w drzwiach, albo na klatce, albo przy windzie. Tak więc mamy dowód na konszachty. Na wszelki wypadek, jakby ktoś nie wierzył w moje słowa i zarzucił mi kłamstwo.

cdn.

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Powieści, Widocznie tak miało być. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na „Widocznie tak miało być” – 42

  1. Urszula97 pisze:

    No, chyba jakieś światełko w tunelu.Czekam na dalsze dobre wieści.

  2. jotka pisze:

    Sto pytań do…dzieciaki są fantastyczne, przesłuchanie jak na komendzie:-)
    Propozycja niczym wygrana w totka, super!

    • anka pisze:

      Jotko:-) Dzieciaki są cudownie nieprzewidywalne i szczere do bólu. Dobrze pamiętam swoich ancymonków i różne „wyczyny” 🙂
      Propozycja – jak to w bajkach – musi paść, jak nie od dobrej wróżki to od starego przyjaciela. W końcu po to są bajki, żeby miały szczęśliwe zakończenia 😉

  3. Pola pisze:

    A to ciekawe… Zobaczymy co dalej 🙂 Dzieciaki super! Ale pewnie skomplikujesz trochę, żeby nie było takie oczywiste 🙂
    W każdym razie czekam z niecierpliwością 🙂
    Gratuluje weny!
    Buziak zostawiam :*

    • anka pisze:

      Polu:-) Skomplikowane to już było, teraz czas na prostowanie. Czytałaś już „Po co wróciłaś, Agato?”? Jeśli nie to tam się dowiesz co i czemu się skomplikowało. No i oczywiście pomysły dzieciaków też tam są, różne różniste 😉
      Cieszę się, że czekasz i dziękuję:) Buziaki 🙂

  4. Krystyna 7 8 pisze:

    Lubie dobre zakończenia, chyba jak wszyscy…… Może będzie dobrze.

    • anka pisze:

      Krysiu:-) Pewnie, że będzie. Ja zaczynam od końca czytanie książki. Jeśli się dobrze kończy – czytam całą, jeśli nie to odkładam. Od jakiegoś czasu tak mam, nie chcę się dodatkowo dołować, wystarczająco dołująca jest rzeczywistość, żebym sobie miała dokładać jeszcze więcej negatywnych przeżyć. Bo ja – jak głupia – i filmy i książki przeżywam jak realny świat i potem wyobraźnia płata mi figle w postaci np. katastroficznych wizji czy lęków. Tak więc dziękuję uprzejmie, nie skorzystam, wolę bajkę ze szczęśliwym zakończeniem 🙂

  5. zamyślona pisze:

    Kiedy będzie ciąg dalszy, żebym nie przegapiła?

  6. skowronpisze pisze:

    Hello 🙂
    Fajny ten Miłosz ze Szwajcarii, podobało mi się 🙂
    Czekam na kolejny odcinek 🙂
    Rozbroiło mnie, zwłaszcza młody, który tak seplenił rozbrajająca no i oczywiście mama, która „zawiesiła się” niczym komputer – fajne 🙂
    Pozdrawiam Anno!

  7. anka pisze:

    Piotrze:-) Cała przyjemność po mojej stronie, że Tobie się podobało 🙂 I że czekasz 🙂 A Kajtuś rzeczywiście jest jedyny w swoim rodzaju co można przeczytać we wcześniejszych rozdziałach i w poprzedniej części. Dzieciaki w ogóle są cudowne 🙂
    Serdeczności!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *