Przemknęły

Przemknęły dni jeden za drugim szybko, jak to ostatnio mają we zwyczaju. Gdzie ten czas, kiedy czekałam na coś i czas się ciągnął niczym sparciała guma 😉
W piątek byłam „na dyżurze” u Calineczki. Spadł pierwszy – i jak dotąd jedyny – śnieg tej zimy, który szybko stopniał zamieniając się w błoto pośniegowe. Fatalnie się wtedy jeździ, szczególnie po zapadnięciu zmroku. Ludzie poruszający się piechotą powinni zdawać sobie
sprawę, że w ogóle ich na drodze nie widać. Naprawdę nie widać!!! A w ciemnych ubraniach, w ciemnych kapturach na głowach – to jakby ich już na tym świecie nie było, gdy przyjdzie im do głowy wejść nagle na jezdnię.Widziałam na własne oczy kobietę przechodzącą przez ulicę wpatrzoną w ekran telefonu. I nie była to małolata! Widziałam na
własne oczy! Jak to nazwać? Skrajną głupotą? A jak się będzie czuł kierowca, któremu taka istota nagle wejdzie przed maskę? Szkoda gadać…
Wracam do wnusi. Moje szkrabiątko było grzeczne jak aniołek. Nie do wiary 🙂 Nie poznawałam Calineczki 🙂 Zjadła serek, zjadła omlecik, który jej usmażyłam, nakładała sobie miodek na pokrojone kawałki i jadła bez protestu 🙂  Co chwilę kazała stawiać się na parapecie i pokazywała na śnieg, najwyraźniej była nim zafascynowana. Potem usnęła bez oporu przytulona do babci Ani 🙂  A najważniejsze – powiedziała po raz pierwszy nie „baba” lecz „babcia” 🙂 🙂 🙂
W sobotę poza wszystkimi normalnymi czynnościami typu zakupy, pranie, prasowanie, gotowanie, pieczenie – w weekendy mamy tańszy prąd – przeczytałam kolejny tom „Cukierni pod Amorem”, który dostałam od Męża. Przy okazji spostrzegłam, że umknął mi jeden, muszę go poszukać. Skończyłam oczywiście, ale moje oczy stwierdziły, że przesadzam, że już nie te lata, kiedy mogłam czytać ponad 500 stron w jeden dzień.
W związku z tym w niedzielę obudziłam się z bólem lewego oka, szczególnie odczuwanym podczas mrugania. Ale dopiero po powrocie z porannego (choć ciemno jeszcze było) spaceru z psiepsiołami spojrzałam w lustro i zobaczyłam, że mam czerwone oko (białko). Szkoda, że nie było castingu na wampira, załapałabym się jak nic!
Niedziela była brzydka, padał deszcz, więc całe szczęście, że rano zrobiłam psiepsiołom porządny spacer, przeszliśmy szmat drogi. Potem już tylko był szybki wyskok do „toalety” i po spacerze. Oko mnie bolało, miałam problem z patrzeniem w komputer, w telewizor zresztą też.
W poniedziałek, czyli dziś, byłam na pierwszej rehabilitacji. Liczę na to, że choć trochę przyniesie ulgę memu zmęczonemu kręgosłupowi. Oko ciut mniej boli, stosuję żel, przemywam rumiankiem i mam nadzieję na poprawę. Mam też nadzieję, że to tylko przemęczenie. Zdecydowanie pora zwolnić. A tyle jeszcze chciałabym przeczytać, zobaczyć, poznać…  Brak mi czasu, żeby pomału, na spokojnie bywać na Waszych blogach, przeżywać’ odczuwać Wasze  wpisy. Wiecznie się spieszę, lecę jak pedolino, a powinnam jak lokomotywa parowa. Porównanie stąd, że wczoraj widziałam (drugim okiem) fragment programu o pociągach, ładna pani maszynistka prowadziła pociąg, a starsi panowie z
miłością się odnosili do starej lokomotywy na parę. Tak w ogóle to boję się pociągów i wszystkiego co pełznie po szynach.

Dobrego tygodnia życzę bez względu na zawirowania na świecie 🙂

Pierwszy śnieg na Ursynowie

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

36 odpowiedzi na Przemknęły

  1. wilma pisze:

    Jak mam podrażnione albo przesuszone oczy, to przemywam je solą fizjologiczną w takich małych, plastikowych ampułkach – fantastycznie pomaga.
    Oby ten piątkowy śnieg był jedynym atrybutem tegorocznej zimy, jak nie przyszła o czasie, to niech już nam się nie pokazuje;))).
    Czy „Cukiernia pod amorem” to jakieś nowe tomy, czy wznowienie tych tomów z przed kilku lat?
    Calineczka szybko rośnie, z dnia na dzień będzie coraz bardziej przewidywalna, mnie osobiście bardzo brakuje w moich wnuczętach tej dziecięcej nieprzewidywalności i tego słodkiego, berbeciowego uroku.
    Słońca i pogody ducha:).

    • anka pisze:

      Wilmo:-) Użyłam soli fizjologicznej, Ewa- Old Lady mi poradziła, sama na to nie wpadłam. Na szczęście miałam w domu, Mężowi do płukania zatok kupiłam i nie zużył wszystkiego. Ulgę przynosi, ale przy ruszaniu gałką jeszcze boli. Jak pomyślę o okuliście to mi się słabo robi. W tym roku byłam na kontroli, mam receptę na nowe patrzałki i termin za 2 lata. Awaryjnie – trzeba płacić, nie ma innej możliwości. Jeszcze poczekam, jak nie przejdzie, będę musiała się wybrać. Chodzę od lat do Mavitu na Migdałowej (Ursynów), teraz dotrzeć ciężko, wszystko rozkopane przez budowę obwodnicy.
      Napiszę potem jakie mam części „Cukierni”, są w sypialni, gdzie ulubione trzymam, nie chcę budzić Męża, kiepską mieliśmy noc, niech pośpi.
      Dzieciaki najcudniejsze są gdy tej „dziecięcości” mają w sobie najwięcej, potem już dorośleją i zatracają ją szybko. Moje starsze dziewczynki są już takie duże, jedna nawet dorosła, żal, że tak szybko :((( Minione chwile tylko na zdjęciach…
      Bez śniegu ja się obejdę znakomicie, niech sypie w górach i na wsiach na pola, tam potrzebny. Buziaki 🙂

  2. bognna pisze:

    W Belgii prad takze tanszy (50%) w weekend; od piatku 21.oo. do niedzieli 21.00. Pierzemy zwykle w tych godzinach.
    Prasowanie oddajemy.

    • anka pisze:

      Bognna:-) Staram się właśnie w weekendy zużywać jak najwięcej tego tańszego. Prasuję też, powiem Ci, że nawet lubię prasować, od dziecka lubiłam, czemu babcia nie mogła się nadziwić 🙂 A wiesz, że u babci było jeszcze takie żelazko „z duszą”? Na pewno z XIX wieku jeszcze.

      • bognna pisze:

        U mojej babci takze takie bylo. Straaaasznie ciezkie.
        Meskie koszule (kazdy dzien swieza), jeansy, obrusy lniane (tylko takie lubie) sa bardzo trudne do uprasowania. Tutaj na szczescie sa zaklady, ktore sie w tym specjalizuja. I dodam, ze prasuja znakomicie.

        • anka pisze:

          Bognna, jeśli aż tyle do prasowania jest na co dzień, to pewnie, ze trzeba korzystać z pomocy. Tym bardziej, że nie powinnaś się przemęczać, więc dobrze, że takie specjalistyczne zakłady istnieją i możesz sprawdzić jakość usług.

      • Ewa pisze:

        Lubisz prasować? To jesteś drugą babeczką, która to lubi! Bo ja też lubię!

  3. Urszula97 pisze:

    Z tym gapieniem się w telefon to naprawdę głupia. To już perzsada.Niestety będzie to pogłębiało .U mnie na służbie jutro Olek.Straszna z niego gaduładnie. Rosół juz zrobiłam bo uwielbia.Na nocnik nie chce, twierdzi ze to braciszek ma robić na nocnik.Braciszek tez będzie to będzie się działo.Ograniczam czytanie do minimum. 20 lat temu to bardzo dużo jeszcze czytałam.Blogi czytam,gazety,mam tez robotki ,ulubione seriale a czas pomyka jakby go kto gonił.EMERYCI NIE MAJĄ CZASU
    Sprawdza się. Pozdrowka i zdrówka.

    • anka pisze:

      Uleńko:-) Oj, to szczera prawda, nie mamy czasu, nie mamy!
      Oluś sobie wymyślił, ma na kogo zrzucać 🙂 Braciszek ma robić i już 🙂 Calineczka – przynajmniej przy mnie – też nie lubi nocnika. W żłobku pewnie musi, nie pytałam, spytam następnym razem. W każdym razie rozgadała się, zawsze jak przyjeżdżam, stwierdzam dużą różnicę, dosłownie z dnia na dzień mówi coraz więcej i wyraźniej, już nie tylko po swojemu. Na Skitusia mówi Kikuś, a na Szilkę Sila 🙂
      Buziaki i Ciepłe z Puchatym 🙂

  4. fuscila pisze:

    Niestety! Kalendarz nam przypomina bez litości, że należy do wszystkiego podchodzić z rozwagą i spokojem. Nic na siłę, i jak mówią najstarsi Indianie:”powoli też szafuje”! Ale nie martw się, nie jesteś sama! Serdeczności!

    • anka pisze:

      Fusilko:-) Indianie mają rację, a ja – jako stara Indianka zakochana w Winnetou – mówię HOWGH! Buziaki 🙂

  5. Stokrotka pisze:

    Piękny, wzruszający tekst o zwykłym-niezwykłym dniu.
    No i przypomnialaś mi jak moje wnuki /teraz 15 i pół i 11 i pół/ były takie malutkie jak Twoja Calineczka.
    Serdeczności pozostawiam

    • anka pisze:

      Stokrotko:-) Najsłodsze na świecie są takie maluchy 🙂 Twoje już duże, moje dwie jeszcze większe, tylko ta kruszynka się trafiła na osłodę 🙂
      Kochana Stokrotko, jak mi się oko naprawi od razu sięgnę po książkę ze stokrotkami na okładce, tym razem „Cukiernia” wygrała, ale co się odwlecze to nie uciecze. Buziaki 🙂

  6. jotka pisze:

    Czas jest dziwny, najbardziej dłuży się w pracy, a weekendy umykają za szybko:-)
    Z pieszymi na jezdni mamy podobnie, ile razy mąż hamował, bo człeka nie widać, a wchodzi pewniakiem pod koła…
    U mnie dziś koniec remontu i pewnie jutro zabieram się za porządki, też poćwiczę…

  7. anka pisze:

    Jotuś:-) O to to, święta racja! W pracy dłuży się najbardziej. Poza oczywiście dniami, gdy zajęć po kokardę i nie wiadomo w co ręce włożyć.
    Jeśli się weźmiesz za porządki po remoncie to spadek wagi gwarantowany, zakwasy w mięśniach też, zmęczenie fizyczne materiału oczywiste – ale za to jaka radość! A przyjemność i satysfakcja! Bezcenne 🙂

  8. Lucia pisze:

    Uwielbiam takie wpisy o codziennosci. Podobne mamy dni chociaz na szczęście trochę się różnią. Żeby nie było nudno. Swoje dyżury dziecięce zaliczyłem ponad 20 lat temu jeszcze w kraju. Buziaki

    • anka pisze:

      Lucia:-) Nie tęsknisz trochę za dziecięcymi latami wnuka? Kiedy można było wziąć na ręce i przytulić? Ja uwielbiam takie maluchy, z wiekiem robią się „nieprzytulaśne”, pozostają psy i koty do przytulania, i Mąż oczywiście, ale na ręce nie da się wziąć 🙂

  9. dora pisze:

    Dobrze,ze miałaś krople fizjologiczne,to mi uprzytomniło,ze nie mam nic na taki wypadek przy czytaniu,już wpisuję na listę zakupów. Wzrok mi sie nie poprawił,musze czytac w okularach,ale zniknęły inne dolegliwosci,czyli zmęczenie,suchośc,pieczenie,od nadmiernego sleczenia przy monitorze,mysle,ze to zasługa korzystania ze smartfona, monitor był chyba ciut bardziej szkodliwy dla oczu.

    Dzieciaczki najfajniejsze póki nie chodzą do szkoły,bo tam już uczą się od rówiesników roznych zachowan,powiedzeń, zmieniają się . Ale to też normalne.

    • anka pisze:

      Dora:-) Kupiłam w aptece krople „Starazolin”, zobaczę jutro jaki będzie rezultat. Jeśli oko „popsuło się” z przemęczenia to przez te 500 stron czytane ciurkiem. Głupota moja nie zna granic 😉
      W sprawie dzieciaczków mam takie samo zdanie, po rozpoczęciu nauki w szkole zmieniają się, nie zawsze na dobre, zależy jakie wzorce przeważą…

  10. BBM pisze:

    Trochę mnie niepokoi ta bezśnieżna zima, bo pewnie lato wyciśnie z nas wszelkie poty niebotycznym upałem… ale może to nie reguła i lato będzie względnie normalne?… Wszystko się porąbało wokół nas! ;(

    • anka pisze:

      Matyldo:-) Teraz już nic nie jest normalne, łącznie z pogodą 🙁
      Na południu sypnęło śniegiem, pokazali w tv, jest pięknie i bajkowo. I mnie tyle wystarczy, nie muszę dotykać, wolę oglądać na odległość i podziwiać do woli 🙂

  11. Krystyna 7.8 pisze:

    Na oczy trzeba uważać, do tylu spraw są nam potrzebne. Ja uważam, ze każdy dzień moze być jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    • anka pisze:

      Krysiu:-) Świat bez oczu nie istnieje! Jestem wzrokowcem, wprawdzie ciut ślepym, ale jednak. Co usłyszę – natychmiast wypuszczam drugim uchem i zapominam, na szpiega się nie nadaję 😉 Muszę świat zobaczyć, Twoje piękne obrazy również! Ściskam 🙂

  12. Mysza w sieci pisze:

    Pamiętam jak obie babcie Małego niecierpliwie czekały na zamianę „baby” w babcię. Cudowną niespodziankę Calineczka Ci zrobiła! :)) Cukierni pod Amorem przeczytałam wszystkie części, dobrze że jakiś czas temu, bo teraz też bym pewnie oczy nadwyrężyła. Niech Ci oko szybko do formy wraca, by obyło się bez okulisty.. Buźka zabiegana Babciu :))

    • anka pisze:

      Myszko:-) Wzruszyłam się, kiedy tę „babcię” usłyszałam w wykonaniu mojej kruszynki. Prawdziwa niespodzianka, chociaż „babo oć” też brzmi cudnie 🙂
      Z „Cukiernią” jest tak, że myślałam iż wszystkie tomy czytałam i mam aż tu nagle się okazało, że jeszcze nowe powstały. Wreszcie wymienię, które mam, tylko chwilę spokoju złapię. Buziaki 🙂

  13. Ewa pisze:

    Aniu, fajnie, że diabełek co siedzi w Calineczce poszedł sobie pospać, a aniołek doszedł do głosu 🙂 Z okami uważaj, pownnaś choć na pół dnia zakrywać to chore i absolutnie nie męczyć czytaniem, kompem, albo wypatrywaniem przystojniaków. No i uważaj z kosmetykami. Przepraszam, że się wymądrzam, ale mam doświadczenia z moim narządem wzroku (prawe oko prawie nie widzi), oczywiście przez wypatrywanie przystojniaków, hihihi. Całuski.

  14. anka pisze:

    Ewa:-) Ja też mam prawe prawie ślepe 😉 Na szczęście to ono spuchło, ale i tak jest niefajnie, kiedy nie można patrzeć nawet tym prawie ślepym. Przystojniaka mam swojego, inne typy mi niepotrzebne, a mojego to i po omacku poznam… 😉 W aptece poradzili krople „Starazolin” i muszę stwierdzić, że jest lepiej, dziś prawie nie boli, jeszcze trochę jest zaczerwienione, ale różnica kolosalna. Kosmetyków żadnych, aż głupio, bo na rehabilitacji same młode chłopaki działają, ale… w moim wieku kobiet mężczyźni nie widzą, więc mi ulżyło 😉 Buziaki 🙂

  15. Bożena pisze:

    Faktycznie jakoś to tak wszystko przemyka… Jakby czas przyspieszył. Dziwię się, że niektórzy potrafią tak wiele blogów „obskoczyć” i jeszcze często pisać posty. Podobnie jak Ty, lubię przeczytać, pomyśleć, wziąć coś z tekstu dla siebie, a nie tylko zaliczać. Dlatego wolę pisać rzadziej i wolę, jak inni rzadziej produkują posty, ponieważ zwyczajnie nie nadążam 😀

  16. anka pisze:

    Bożenko:-) Samo życie zajmuje trochę czasu, prawda 😉
    Łapię się na myśli, że chcę w ciągu dnia podzielić się z Wami jakąś myślą, spostrzeżeniem. Popatrz jak to działa, po trzech latach bycia w blogowni tak się zżyłam, przyzwyczaiłam, weszłam w ten świat jak w realny. Właściwie jest w pewnym sensie realny, odkąd poznałam niektóre twarze, głosy przez telefon, nawet osoby we własnej postaci, że tak powiem. Z niektórymi z dziewczyn mam wrażenie, że znam się od zawsze i naprawdę 🙂
    Się rozgadałam 😉 W sumie zmierzam do tego, że też nie nadążam, ale myślami często jestem tutaj. Pozdrawiam 🙂

  17. Ervi pisze:

    Rzeczywiście ten czas pędzi

Skomentuj Mysza w sieci Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *