Jest ciepło:)))

Ranek powitał mnie przecudny. I każdego innego zresztą też, bez względu na to, czy ów ktoś zwracał uwagę na urodę poranka czy też nie. Szkoda mi było słońca więc dlatego nie włączałam Lapcia aż do tej pory.
Energię do wzięcia się za bary ze wszystkim z czym trzeba mam właśnie rano. Potem pomału zanika, a jej miejsce zajmuje Pan Leń:) Ileż to muszę się namęczyć, żeby go pogonić;))) Dziś nie pozwoliłam mu wygrać. Po porannym wyjściu z psiakami, oraz po kawie – bo przecież „bez kawy to ja nie zyję” – jak mówiła Średnia będąc małą dziewczynką, wyjęłam wszystkie potrzebne składniki i ugotowałam wielki gar grochówki. Pyyyszna wyszła:)))
Skoro miałam obiad z głowy, skrzętnie wykorzystałam chęć popracowania na łonie natury. Nie wiem kiedy następnym razem odczuję takie nieodparte pragnienie, należy je wykorzystać w całości:) Tak też zrobiłam. Wyczyściłam z chwastów cały fragment uliczki za siatką oraz przedogródek, wsadziłam w doniczki
kilka rozchodników, które puściły w korzenie w wodzie. To są naprawdę pancerne rośliny, wszędzie sobie dają radę. Stos gałęzi po wyciętych perukowcach przeniosłam w inne miejsce, oglądając wszystkie po kolei pod kątem przydatności. Z obciętych poprzednio zrobiłam płotek odgradzający przedogródek od reszty działeczki. Dzieci się śmiały, że indiański, bo patyki powiązałam sznurkiem, poprzeplatałam giętkimi pędami dzikiego wina. Z czasem winobluszcz obrósł cały płotek i teraz prezentuje się wspaniale, ukrywając ogródek przed wzrokiem ciekawskich. Ozdabiają go stare wysłużone, wiklinowe koszyczki, nie nadające się już do niczego, rozpadające się ze starości, ale mogą jeszcze wisieć i robić dobre wrażenie:)
Uważam, że narobiłam się wystarczająco i z czystym sumieniem mogę usiąść z Lapciem do towarzystwa.
Od razu dobra nowina – ma być zmieniona trasa autobusu, który mam niedaleko i bedzie jeździł na Kabaty! Tym sposobem wreszcie będę mogła jednym autobusem pojechać do dzieci, albo do M. Nie bedę musiała ciągać Męża i psów za każdym razem. Do Calineczki pojadę sobie sama, a Mąż tylko po mnie przyjedzie. Psiaki musimy przecież wozić wszędzie ze sobą, nie możemy ich z babcią D. zostawiać ze względów bezpieczeństwa. Psiaków ale i babci też. No bo niech jej przyjdzie do głowy, że pójdzie z nimi na spacer. Nie zdążyłaby nawet zejśc ze schodów a już leżałaby połamana. Nie zdaje sobie sprawy, że nie ma siły utrzymać smyczy, nie zamyka mieszkania, bo już o tym nie pamięta itp., itd. Ale grochówki zjadła dużą porcję i z tego się cieszę:))) I z tego, że jest ciepło:)))

18.09.2018

  • krzysztof213 Smacznego życzę .
    I choć trochę czasu dla siebie oraz pięknego ogrodu przecież to trochę wizytówka domu
  • kotimyszkot Dobrze umieć cieszyć się z drobiazgów – które przecież zdarzają się każdego dnia, nawet pod postacią zjedzonej zupy 🙂
  • kolewoczy Dobry dojazd to ważna sprawa, skraca czas pomiędzy… ale pamiętam, że gdy codziennie dojeżdżałam do pracy, podczas tych podróży miałam czas na różne przemyślenia 😉 Mnie się jakiś winobluszcz puścił daleko na działce, wiesz może jak go przesadzić? Bo chciałabym go tak właśnie puścić płotem dla zakrycia przed wzrokiem ciekawskich.
  • fusilla O! No właśnie! Też mam ten problem co Koląca! Tyle, że mam płotu z siatki ze 20 metrów! Siatka sąsiadów, nie moja. Ale całe lato co rusz różnych wczasowiczów tam sporo i zaczyna mi to ciut uwierać!
  • urszula97 No widzisz raz jest czas na leniuchowanie a raz ma człowiek sporą werwę do roboty.A nie możesz zdjęcia wrzucić z Twojego wspaniałego dzieła?
  • annazadroza Krzysztof:-) Dziękuję:))) Ogród – to za dużo powiedziane, to taki kawałeczek, który można przykryć chusteczką do nosa, tak powiedziałby mój tata. Ale jest i daje dużo radości:)))
  • annazadroza Myszokocie:-) Masz rację, każdego dnia należałoby na chwilkę zwolnić, spojrzeć wokół siebie, zrobić coś dobrego, albo chociaż uśmiechnąć się do jakiegoś sfrustrowanego rodaka, może lepiej byłoby na świecie? Do Ciebie się uśmiecham pełną gębą:)))
  • annazadroza Kolewoczy:-) Jeżdżąc do pracy czas wykorzystywałam na czytanie. Teraz mi ten czas okropnie szybko umyka i cieszę się, że dojadę do dzieciaków szybciej.
    Jeśli chodzi o pnącza to mam dwa rodzaje. Zimozielony bluszcz, który przeplatam przez siatkę, żeby zarósł i zimą też zasłaniał. Drugi, ten wybarwiający się jesienią na piękny purpurowy kolor, przynosiłam z działek . Podczas spacerów z psami, tu uszczknęłam tam uszczknęłam i wkładałam do wody. Który puścił korzonki to wsadzałam do doniczki. Jak widziałam, że się przyjął i rośnie, wycinałam w doniczce dno i wsadzałam do ziemi z tą doniczką bez dna. Rosną jak głupie:))) Przeplatam przez siatkę pędy, niektóre obcinam i rosną pod kontrolą. Myślę, że spokojnie możesz rozsadzić, albo nawet dojrzałe owoce do ziemi wrzucić, też wyrośnie.
  • annazadroza Fusilko:-) Posadź w kilku miejscach malutkie zaszczepki i potem możesz się dziwić, skąd się tutaj wzięło „toto”, ale jakie ładne;) Może sąsiadom też się spodoba bardziej niż łysa siatka. Chyba, że tuje wzdłuż siatki posadzisz po swojej stronie, zasłonią wszystko.
  • annazadroza Urszulo:-) Jeszcze się nie nauczyłam wstawiać fotek:( Jak dzieciaki wpadają to zwykle jest dużo zamętu i zapominam, żeby mi pokazali jak to się robi. Kiedyś wreszcie się na pewno nauczę i będę fotograficznie szaleć bez opamiętania;)))
  • krzysztof213 I kwiaty są ważne
  • annazadroza Krzysztof:-) Kwiaty są ważne, bo umilają nam życie. Pod wzgledem kolorystycznym, zapachowym, pod każdym. Nawet gęba się nieraz sama uśmiecha do pięknej roślinki:)
    Przepraszam, że dopiero teraz się do Ciebie odzywam, ale jakoś nie spojrzałam na stronę wcześniej:(
    Pozdrawiam Cię Krzysiu serdecznie:)))
© Anna Blog

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *